IM. Iljinski
Moskiewski Uniwersytet Humanistyczny
Streszczenie:
Artykuł wybitnego filozofa społecznego i rektora Moskiewskiego Uniwersytetu Humanistycznego, I. M. Iljinskiego, przedstawia jeden z rozdziałów wprowadzających do książki poświęconej „pieriestrojce”, nad którą autor pracuje od wielu lat. Książka jest obecnie w trakcie przygotowań do publikacji. Autor obala powszechne przekonanie, że ZSRR rozpadł się na skutek wewnętrznych sprzeczności, dowodząc, że główną przyczyną upadku państwa był spisek najwyższych przedstawicieli władzy (M. S. Gorbaczow, A. N. Jakowlew, E. A. Szewardnadze). Istota tego spisku polegała na tym, że pod pretekstem demokratyzacji społeczeństwa, w ścisłej współpracy z USA i krajami Zachodu, doprowadzono do zniszczenia socjalistycznego państwa – ZSRR. Aby potwierdzić swoje tezy, autor opiera się na obszernych materiałach historycznych, archiwalnych oraz biograficznych.
Słowa kluczowe: „pieriestrojka”; ZSRR; Rosja; socjalizm; spisek; M. S. Gorbaczow; A. N. Jakowlew; E. A. Szewardnadze.
Światowa historia – światowy sąd.
F. Schiller
Ojczyzna jest święta: trzeba dla niej żyć;
o nią warto walczyć i umrzeć.
I. Ilwin
WPROWADZENIE
To, o czym zamierzam teraz mówić, jest w swej istocie przerażające, a wręcz niewyobrażalne… Dlatego zanim przejdę do głównej opowieści, potrzebna jest swoista „uwertura” wprowadzająca w temat…
Ocena wydarzeń historycznych oraz postaci z nimi związanych to zadanie skomplikowane i wymagające wielkiej odpowiedzialności. Szczególnie gdy dotyczy tych, którzy kształtowali losy państwa.
Mimo to badacze przeszłości, pomimo licznych trudności, krok po kroku zgłębiają annały historii. Większość z nich nie kieruje się ambicjami – ich rozważania historyczne najczęściej motywowane są interesami i potrzebami Teraźniejszości, dosłownie dnia dzisiejszego…
Od 24 lutego 2022 roku na terytorium Ukrainy toczy się specjalna operacja wojskowa, która w rzeczywistości przekształciła się w globalny konflikt z udziałem USA, NATO oraz UE przeciwko Rosji.
Cele Stanów Zjednoczonych wobec Rosji (tak na Zachodzie i w USA określano ZSRR od momentu jego powstania) były dla mnie jasne od dawna, jednak stały się całkowicie niepodważalne po roku 2005, gdy w moje ręce trafił zbiór ściśle tajnych dokumentów dotyczących polityki zagranicznej i strategii USA z lat 1945–1950. Przeczytałem te materiały, wybrałem najważniejsze, zorganizowałem ich tłumaczenie z angielskiego na rosyjski, dokładnie zweryfikowałem ich autentyczność, a następnie napisałem artykuł wprowadzający i opublikowałem go w wydawnictwie naszej uczelni (zob. Dokument NSC 20/1, 2006).
Tak jak w XX wieku, tak i dziś głównym celem pozostaje rozbicie Federacji Rosyjskiej na liczne części, a następnie wywołanie między nimi licznych konfliktów i wojen. Ma to umożliwić USA oraz obecnie także Europie dostęp do zasobów naturalnych i rynków zbytu na obszarze obejmującym jedną szóstą terytorium świata, które niegdyś zajmował ZSRR, a dziś wciąż rozległa Federacja Rosyjska. Innymi słowy, chodzi o zniszczenie Rosji jako najważniejszego przeciwnika geopolitycznego i militarnego. Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Władimirowicz Putin nazwał rozpad ZSRR sprzed wielu lat „największą tragedią XX wieku”.
Reformy gospodarcze proponowane przez szkoły Czubajsa i Gajdara oraz ich ponad trzydziestoletnia realizacja doprowadziły Rosję do technologicznego upadku, tworząc poważne zagrożenie dla przetrwania państwa w obliczu bezprecedensowych sankcji Zachodu. Aby uniknąć powtórzenia scenariusza z końca XX wieku, kraj musi zdecydowanie zmienić nie tylko model gospodarczy, ale także, moim zdaniem, system polityczny i społeczny.
Te zadania można porównać do przyspieszonej industrializacji w ZSRR w okresie umacniania się władzy radzieckiej. Konieczne są radykalne przemiany w systemach nauki, edukacji, a zwłaszcza w wychowaniu, które pozwolą szybko przezwyciężyć egoistyczne nastroje oraz prymitywne materialno-pieniężne interesy społeczeństwa na rzecz rodzimych, tradycyjnych wartości duchowo-moralnych oraz rosyjskiego patriotyzmu.
Świat stoi na progu wojny nuklearnej. Najważniejszym wyzwaniem stała się jedność frontu i zaplecza.
Należy podkreślić, że urodziłem się i dorastałem w czasach rządów radzieckich. Przeżyłem najstraszliwsze, najbardziej głodne i mroźne pierwsze 323 dni niemiecko-faszystowskiej blokady Leningradu oraz najtrudniejsze lata Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, która zabrała życie mojego ojca i starszego brata, okaleczyła moją matkę oraz wielu bliskich. Jednak widziałem i do dziś pamiętam łzy nieskończonej radości ludzi w Dzień Wielkiego Zwycięstwa nad każdym wrogiem.
I dziś, w tym świętym dniu, wierzę, że także w tej śmiertelnej walce na Ukrainie Rosja zwycięży i odniesie chwalebne zwycięstwo!
Osoby takie jak ja stanowią większość w Rosji. Jednak są też tacy, zwłaszcza młodzi, którzy przeżywają te trudne i bolesne dni w zamieszaniu uczuć i przekonań. Aby uwierzyć w nadchodzące zwycięstwo, potrzebują wsparcia w doświadczeniach minionych lat, zarówno tych odległych, jak i niedawnych. Im, a także nie tylko młodym, niezbędne jest zrozumienie, co, jak i dlaczego działo się w historycznym „wczoraj-przedwczoraj”, jak tamte lata łączą się z tym, co dzieje się dziś, oraz jak bardzo przyszłość jest nierozerwalnie związana z dniem dzisiejszym.
O czym mówię i do czego zmierzam? Oto moje pytanie: „Kto, jak i dlaczego zaledwie nieco ponad 32 lata temu zniszczył najpotężniejsze supermocarstwo – ZSRR?” Gdyby do tego nie doszło, jestem przekonany, że między ZSRR, USA i Europą Zachodnią trwałyby do dziś dyplomatyczne rozgrywki, a zimna wojna prawdopodobnie przeciągnęłaby się jeszcze na wiele lat. Jednak nie doszłoby do dzisiejszej „gorączki” konfliktu i groźby apokalipsy. To właśnie stanowi punkt wyjścia mojej dalszej opowieści.
MYŚLI O NIEWYOBRAŻALNYM
Rzadko wypowiadamy słowo „niewyobrażalne”. Trudno nam pojąć nieskończoność Wszechświata, wyobrazić sobie Czas jako zakrzywioną przestrzeń lub coś przekraczającego nasze zdolności pojmowania…
Niels Bohr, ojciec mechaniki kwantowej, powiedział kiedyś do swojego ucznia: „Nie ma wątpliwości, że przed nami szalona teoria. Całe pytanie brzmi, czy jest ona wystarczająco szalona, aby okazać się prawdziwą” (wyróżnienie moje – I.I.).
Tymczasem idee kiedyś uznawane za „szalone” i „niewyobrażalne” dziś są integralną częścią naszego życia: elektryczność, radio, bomba atomowa i wodorowa, telewizja, laser, komputer, telefonia komórkowa, Internet, sztuczna inteligencja…
Dla przeciętnego człowieka wiele rzeczy pozostaje „niewyobrażalnymi”, nie tylko w świecie ożywionej przyrody, ale także w codzienności. Osobie zdrowej na umyśle i duchu niewyobrażalne jest życie w kradzieży i rabunku; niewyobrażalne – zabicie drugiego człowieka bez powodu; niewyobrażalne – zdrada przyjaciela, a tym bardziej Ojczyzny. A jednak liczba morderców, rabusiów i zdrajców jest ogromna.
Innymi słowy, to, co większość uważa za niewyobrażalne, dla innych bywa logiczne i zrozumiałe. Istnieje bowiem miara trudności – stopień złożoności poznania prawdy o danym zjawisku; miara zdolności umysłowych oraz cech duchowo-moralnych człowieka; miara jego woli, odwagi, ambicji i próżności.
Ludzkość zna i pamięta imiona nielicznych, którzy pozostawili trwały ślad w historii, dokonali odkryć i czynów bohaterskich, z których korzystały przeszłe i obecne pokolenia, a które posłużą także przyszłym. To ludzie genialni, bohaterowie, twórcy. Ich imiona, portrety i sława są wieczne i niezniszczalne.
Jednak istnieją też osoby, które można nazwać pasożytami – skłonne do konsumpcji, oddawania się przyjemnościom i niszczenia.
To, co zostało powiedziane powyżej, pokazuje, że podział zjawisk i wydarzeń przyrodniczych oraz społecznych na proste i złożone, rozsądne i szalone, wyobrażalne i niewyobrażalne – ma charakter subiektywny.
Niektórzy ludzie, ze względu na swój poziom rozwoju intelektualnego, nie potrafią ani nie chcą podejmować poważnych refleksji czy pozytywnych działań.
Inni są utalentowani, lecz nie doceniają swojego umysłu i charakteru, cierpiąc w milczeniu z powodu kompleksu niższości.
Istnieje jednak grupa osób, które od dzieciństwa i młodości noszą wrodzony kompleks wyższości. Od innych wyróżnia ich nadmierna pewność siebie, niepohamowane dążenie do sławy i rozgłosu, pierwszeństwa i supremacji. Z biegiem lat z tych osób wyrastają czasem skrajnie zakochani w sobie, zarozumiali ludzie, nieuznający żadnych autorytetów, zarażeni ideą mesjanizmu i bezgranicznej próżności. Przedstawiają swoje życie wyłącznie „na czele” i „na samym szczycie”. Bez żalu, tracąc właściwe człowiekowi cnoty, dosłownie idą po trupach, bez opamiętania rwąc się do sławy, bogactwa i najwyższej władzy.
Takich osób jest szczególnie wielu w polityce. Narcyzi. Herostratesi. Neronowie. Hitlerowie. „Nadludzie”. Okrutni awanturnicy i bezlitośni złoczyńcy… Dla nich pojęcia Szalonego i Niewyobrażalnego nie istnieją.
Aby czytelnik zrozumiał, jakie osoby zaliczam do kategorii „okrutnych awanturników i bezlitosnych złoczyńców”, przytoczę przykłady.
Przedstawiam Wam Winstona Churchilla, byłego premiera Wielkiej Brytanii. Dla liberalizującej się publiczności wielu krajów, w tym Rosji, uchodzi za wybitnego polityka XX wieku. Jednak moim zdaniem Churchill był twórcą wielu światowych tragedii, mistrzem międzynarodowych intryg i podżegaczem nowych konfliktów.
To właśnie on podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej „dokładał wszelkich starań, by przedłużyć walki na froncie radziecko-niemieckim” (cyt. za: Roosevelt, 1947: 8). Mówił: „Niech się wzajemnie wyniszczają, i im więcej, tym lepiej” (tamże). Jednocześnie doskonale zdawał sobie sprawę, że ZSRR, walcząc samotnie z Hitlerem, chroni przed nazizmem i zagładą nie tylko siebie, ale także cały świat, w tym Wielką Brytanię. To bezmyślna okrutność i niewyobrażalna zdrada byłego „sojusznika” ZSRR…
Oto kolejny dowód moralnego upadku tego „wielkiego polityka”. Niektórzy obywatele Rosji poznają go dopiero dziś, choć już w 1998 roku, po długotrwałych żądaniach opinii publicznej, rząd Wielkiej Brytanii ujawnił ściśle tajny plan rozpoczęcia III wojny światowej przez „sojuszników” ZSRR – Anglię i USA – wymierzonej przeciwko ZSRR. Plan ten miał wejść w życie 52 dni po zakończeniu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, od 1 lipca 1945 roku, pod kryptonimem „Nie do pomyślenia”…
Churchill nie był zwyczajnym człowiekiem. Jego nieograniczona próżność oraz głęboka niechęć do ZSRR i Rosjan całkowicie pozbawiały go rozsądku i moralnych zasad.
Przedstawiamy kolejną postać – prezydenta USA Harry’ego Trumana, który objął urząd po śmierci Franklina Roosevelta na początku kwietnia 1945 roku.
Truman nienawidził ZSRR i Rosjan równie mocno jak Churchill, jednak z czysto pragmatycznych powodów odmówił udziału w operacji „Niewyobrażalne”. Podczas konferencji jałtańskiej Stalin obiecał Rooseveltowi (czyli USA, które w tym czasie były w stanie wojny z Japonią), że ZSRR wypowie wojnę Japonii po pokonaniu Niemiec. Wojna na dwóch frontach oznaczałaby dla USA ogromne straty ludzkie, których amerykański naród by nie wybaczył, a Truman nie miałby szans na reelekcję.
Dlatego 10 czerwca 1945 roku Churchill musiał odłożyć plan „Niewyobrażalnego” do archiwum z klauzulą „Top secret”, gdzie leżał przez 53 lata… (Główny przeciwnik…, 2006: 494).
Zaledwie obejmując urząd prezydenta, Harry Truman natychmiast stanął przed koniecznością podejmowania przełomowych i ryzykownych decyzji – w tym pierwszych w historii atomowych bombardowań japońskich miast Hiroszimy i Nagasaki. Później wydawał się wyobrażać siebie jako władcę świata, równie bezwzględnego, okrutnego i nieustępliwego jak Churchill.
Pewnego razu Robert Oppenheimer, kierownik amerykańskiego projektu atomowego, wyznał prezydentowi Trumanowi, że po bombardowaniach Hiroszimy i Nagasaki dręczy go sumienie. Truman przerwał mu jednak: „Niech Pan się tym nie martwi. To mój problem”. Następnie nakazał, by Oppenheimer nigdy więcej nie był wpuszczany do Białego Domu.
Warto jednak poznać przyczyny, które hamowały szaleństwo Trumana i innych „jastrzębi”. Najważniejszą z nich było to, że w sierpniu 1949 roku ZSRR przetestował bombę atomową, a w sierpniu 1953 roku – bombę wodorową.
Jednak plany wojny z ZSRR, w tym bombardowania atomowego 300 miast, były nie do pomyślenia. Truman przez ponad dekadę rozwijał te koncepcje, przesuwając terminy i zwiększając przewidywaną skalę zniszczeń oraz liczbę ofiar wśród mieszkańców Związku Radzieckiego.
Dla amerykańskich władz spiski były zupełnie naturalne: od momentu powstania państwa siły zbrojne USA bez skrupułów przekraczały granice innych krajów „w obronie interesów narodowych”, wystarczyła nawet najdrobniejsza okazja lub nagła potrzeba odkrycia nowych strategicznych punktów na mapie świata.
W książce znanego amerykańskiego historyka Williama Bluma „Zabójstwo demokracji: operacje CIA i Pentagonu w okresie zimnej wojny” (Blum, 2013) przedstawiono najbardziej kompleksowy opis 56 tajnych interwencji amerykańskich instytucji polityki zagranicznej i służb specjalnych w sprawy ZSRR oraz innych suwerennych państw.
W. Blum wykazuje, że Stany Zjednoczone, wbrew oficjalnej retoryce i powszechnemu przekonaniu, nie promowały wolności ani demokracji. Wręcz przeciwnie, w kolejnych krajach organizowały spiski, a następnie za pośrednictwem specjalnych jednostek i lokalnych najemników systematycznie i bezwzględnie zwalczały niepożądane idee, poglądy, partie polityczne oraz osoby, aby umieścić u władzy swoich sojuszników.
W dodatku 2 do swojej książki W. Blum przedstawia listę 168 zagranicznych interwencji USA w latach 1798–1945 (tamże: 596–608), natomiast w dodatku 3 zamieszcza wykaz 37 spisków rządu amerykańskiego mających na celu zamordowanie działaczy politycznych państw obcych (tamże: 609)[1].
W niektórych przypadkach zamachy zostały udaremnione, między innymi na Zhou Enlaia, premiera Chin; Kim Ir Sena, przywódcę Korei Północnej; Fidela Castro, przywódcę Kuby; oraz Charlesa de Gaulle’a, prezydenta Francji.
Trzydziestu trzech działaczy państwowych i politycznych zostało zamordowanych. Do najbardziej znanych należą: Jawaharlal Nehru, premier Indii; Gamal Abdel Naser, prezydent Egiptu; Che Guevara, kubański rewolucjonista; Salvador Allende, prezydent Chile; Muammar Kaddafi, przywódca Libii; Slobodan Milošević, prezydent Jugosławii; Saddam Husajn, przywódca Iraku oraz wielu innych. Trzydziestu trzech…
W książce W. Bluma wspomina się również o wspólnej „czarnej liście” CIA i niemieckich nazistów, obejmującej ponad 200 działaczy politycznych RFN, których należało „usunąć z drogi” w przypadku hipotetycznej radzieckiej inwazji na RFN.
Przedstawiamy teraz najważniejszy i zarazem najbardziej przerażający Plan, którego bezmyślność zasługuje na najwyższe potępienie z wielu istotnych powodów. W odróżnieniu od planów Churchilla i Trumana, ten Plan nie pozostał jedynie na papierze – został zrealizowany. Jego twórcy dokonali tego, czego nie udało się ani Hitlerowi, ani Churchillowi, ani Trumanowi – zniszczyli ZSRR.
Po drugie, plan ten nie był ukrywany w tajnych archiwach, lecz został opublikowany przez jego autorów na całym świecie w dużych nakładach. Oczywiście, niektóre kluczowe szczegóły oraz trzech jego twórców już odeszło.
Po trzecie, Plan został zrealizowany dzięki współudziałowi osób nieświadomych jego prawdziwego, ukrytego celu, w tym członków drugiego i trzeciego szczebla władzy oraz części społeczeństwa ZSRR. Wiele osób było tak zdezorientowanych, zmanipulowanych i oszukanych podczas czterdziestoletniej zimnej wojny, a następnie przez obietnice Gorbaczowa w pierwszych latach „pieriestrojki”, że niemal bez sprzeciwu, mechanicznie i rok po roku, uczestniczyli w realizacji tego samobójczego, choć im nieznanego Planu o nazwie „pieriestrojka”. Ten Plan, podobnie jak wymienione wcześniej, zasługuje na kryptonim „Nie do pomyślenia”.
Po czwarte, plan ten został stworzony i wdrożony jako państwowo-polityczny spisek przeciw własnemu krajowi, partii i narodowi – co świadczy o najwyższym stopniu bezmyślności – przez trzech przywódców najwyższej władzy partyjnej i państwowej: sekretarza generalnego KC KPZR, a następnie prezydenta ZSRR, M. S. Gorbaczowa; sekretarza KC KPZR, członka Biura Politycznego KC KPZR, A. N. Jakowlewa; oraz członka Biura Politycznego KC KPZR i ministra spraw zagranicznych ZSRR, E. A. Szewardnadze.
Rozmowy o tym, że ZSRR „rozpadł się” lub „rozleciał” pod ciężarem wewnętrznych sprzeczności, „utopijności i wypaczeń idei socjalizmu” oraz „breżniewowskiej stagnacji” we wszystkich sferach życia radzieckiego społeczeństwa, od dawna wydawały mi się w dużej mierze naciągane i nieprzekonujące. Dziś, w świetle informacji, które stały się dostępne i zrozumiałe w ostatnich latach, oceniam to jeszcze bardziej krytycznie. Nawet fakt, że wielu badaczy „pieriestrojki” używało w tytułach swoich prac słów takich jak „zdrada” czy „zdradziectwo”, moim zdaniem, nie wyjaśnia najważniejszego pytania: dlaczego te „zdrady” i „zdradziectwa” w ogóle się zdarzyły? Czy to z głupoty? Z nieumyślności? Z niedomyślności i błędów? Bezwiednie? Z pobudek samolubnych? Pod presją zewnętrzną? Wszystkie te czynniki w różnym stopniu miały miejsce podczas „pieriestrojki”. O tym wielu, w tym ja, pisało w różnych publikacjach.
Większość tych przyczyn to w istocie system politycznych mitów, mających na celu zaciemnienie prawdy o wydarzeniach.
Mit polityczny to specyficzne narzędzie wykorzystywane w wojnie informacyjno-psychologicznej między zwaśnionymi grupami społecznymi, państwami lub blokami krajów, służące kontroli świadomości i zachowań narodu strony przeciwnej. Przez dziesięciolecia właśnie dzięki politycznym mitom ze strony USA i Europy Zachodniej manipulowano znaczną częścią „zwykłych ludzi”, zwłaszcza „twórczą inteligencją” oraz młodzieżą Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Kiedy Gorbaczow (i Koledzy) od kwietnia 1985 roku zaczęli w kraju siać panikę z powodu rzekomych katastrofalnych kryzysów w gospodarce, ideologii, polityce wewnętrznej i zagranicznej oraz sferze moralnej i psychicznej, społeczeństwo popadło w stan skrajnego wzburzenia emocjonalnego. W takich momentach mózg człowieka często przestaje działać racjonalnie, a emocje i uczucia wypierają rozum oraz wiedzę. To właśnie wtedy do świadomości społecznej najłatwiej przenikają mistycyzm i różnorodne mity, które działają najsilniej, gdy nadano im precyzyjny cel i gdy „trafianie” w wyznaczone cele odbywa się „salwami”.
Teraz wiadomo, że nawet termin „pieriestrojka” nie pojawił się od razu w trakcie rozpoczętych zmian. Początkowo i przez długi czas dominowały hasła takie jak „przyspieszenie społeczno-ekonomicznego rozwoju”, „udoskonalenie socjalizmu”, „demokratyzacja” oraz „głasnost”. Organizatorzy „pieriestrojki” nieustannie podkreślali, że nie istnieje żaden „plan”, „program” ani „strategia” działań, i że w tak trudnej sprawie, w tak ogromnym kraju, nie może ich być.
I dopiero później, gdy ZSRR został już zniszczony, w zgiełku wydarzeń „dzikich lat 90.” świat poznał liczne pamiętniki Gorbaczowa, Jakowlewa, Szewardnadze, Ryszkowa, Ligaczowa, Gromyki, Griszina, Kunajewa, Miedwiediewa oraz ich współpracowników i doradców różnego szczebla. Wspomnienia członków Biura Politycznego, innych ważnych działaczy państwowych i politycznych, a także krajowych i zagranicznych polityków, dyplomatów i badaczy ujawniły wiele faktów, które dla niektórych (w tym dla mnie) stały się całkowicie jasne:
1) Plan „pieriestrojki”, opracowany według jasno określonego pierwotnego zamysłu, faktycznie istniał;
2) W plan wtajemniczonych było tylko trzech spośród 18 członków Biura Politycznego: M. S. Gorbaczow (sekretarz generalny KC KPZR, a później także głowa państwa), A. N. Jakowlew (drugi sekretarz, członek Biura Politycznego KC KPZR) oraz E. A. Szewardnadze (minister spraw zagranicznych ZSRR);
3) Ideologiem i architektem procesu, pierwotnie nazwanego „pieriestrojką”, był Jakowlew;
4) W pewnym momencie, zgodnie z zamysłem, ogłoszono, że „pieriestrojka to rewolucja”; następnie, biorąc pod uwagę, że ZSRR powstał w wyniku Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, doprecyzowano: „pieriestrojka to rewolucja w rewolucji” (czyli „kontrrewolucja” – I.I.);
5) Ponieważ wiadomo, że „rewolucje mas ludowych” to „rewolucje oddolne”, a „rewolucja w rewolucji”, którą potajemnie przed narodem oraz najwyższymi kierownikami partii i państwa kierują i realizują zaledwie trzej – w tym lider partii – jest „rewolucją odgórną”. Jednym słowem, to – spisek.
O SPISKU
Pod koniec XX wieku pojawił się pogląd, że historia to w istocie spisek. Ta teoria zyskała zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Nie opowiadam się ani po jednej, ani po drugiej stronie, przedstawiając historię jako skomplikowany i pełen sprzeczności proces, w którym obiektywne prawa i tendencje oraz przypadkowe zbiegi okoliczności łączą się nierozerwalnie z czynnikami subiektywnymi i indywidualnymi – naturalnymi błędami władców na różnych szczeblach, w tym również z planami o charakterze spiskowym.
Myślę, że warto w tym momencie wspomnieć, że w „erze pieriestrojki” mieszkałem w Moskwie i pełniłem funkcję zastępcy dyrektora (stanowisko dyrektora było wtedy wolne) Naukowo-Badawczego Centrum (NBC) przy Wyższej Szkole Komsomołu przy KC WŁKSM. Przez dwa lata byłem sekretarzem komitetu partyjnego WKSh z prawami rejonowego, a przez dziesięć lat kierowałem NBC jako dyrektor. W tamtym okresie była to jedyna instytucja naukowa w ZSRR zajmująca się badaniem problemów młodzieży. Moja koncepcja, wpisująca się w nurt „pieriestrojki”, dotyczyła potrzeby opracowania teoretyczno-prawnych podstaw oraz wdrożenia w ZSRR państwowej polityki młodzieżowej (październik 1986). Przygotowałem też projekt ustawy „O ogólnych podstawach państwowej polityki młodzieżowej w ZSRR”, który został uchwalony przez Radę Najwyższą ZSRR w kwietniu 1991 roku.
Mój tekst został wykorzystany przez Gorbaczowa w referacie na XIX konferencji partyjnej (czerwiec 1988) oraz w wielu innych dokumentach. Byłem dobrze zaznajomiony z wieloma osobami związanymi z „pieriestrojką”, zarówno z lewej, jak i prawej strony sceny politycznej. Wymienię tylko kilka najbardziej znanych nazwisk: J. Afanasjew, A. Jakowlew, G. Janajew, B. Pugo, R. Chasbułatow i inni. Po okresie pieriestrojki wielokrotnie spotykałem się i rozmawiałem z M. Gorbaczowem, A. Jakowlewem, D. Jazowem, I. Rodionowem, J. Gajdarem, B. Niemirowem oraz G. Jawlińskim.
Mówię o tym teraz, aby wyjaśnić, dlaczego problemy „pieriestrojki” dotarły do mojej świadomości z pewnym opóźnieniem: przez kilka lat moja myśl od rana do wieczora, a niekiedy nawet w nocy, była całkowicie pochłonięta przygotowywaniem wspomnianego projektu ustawy oraz walką o jego przyjęcie przez Radę Najwyższą ZSRR. Proces ten trwał cztery i pół roku… Były także inne powody…
Około 12 lat temu narodziło się we mnie gorące pragnienie, aby napisać coś poważnego na temat „pieriestrojki”.
Przeczytałem dziesiątki książek i setki artykułów krajowych i zagranicznych autorów: historyków, politologów, socjologów, filozofów, psychologów społecznych, a także polityków, działaczy państwowych i dyplomatów. Jak mówią, „z ołówkiem w ręku” analizowałem prace M. Gorbaczowa, A. Jakowlewa, E. Szewardnadze, J. Ligaczowa, N. Ryszkowa, A. Gromyki, W. Kriuczkowa, G. Janajewa, W. Miedwiediewa, W. Griszina, D. Kunajewa oraz innych najwyższych rangą działaczy partyjnych i państwowych, którzy pozostawili po sobie pamiętniki.
Przypomniała się starożytna mądrość: „Szeptacz przy uchu sułtana bywa czasem ważniejszy niż sam sułtan”. W licznych publikacjach doradców Gorbaczowa, takich jak A. Czerniajew, A. Graczew, G. Szachnazarow, W. Falin, G. Arbatow, W. Boldin i inni, znalazłem wiele cennych informacji. To właśnie oni tworzyli trzon „centrum mózgowego” sekretarza generalnego, kierowanego przez A. N. Jakowlewa. Przygotowywali referaty na zjazdy partyjne i plenaryjne KC KPZR, które prezentował Gorbaczow, opracowywali różne uchwały, pisali przemówienia Gorbaczowa do szerokiej publiczności, a później także jego książki i wspomnienia. Doskonale zdawali sobie sprawę, dlaczego i w jaki sposób w trakcie „pieriestrojki” pojawiały się niespodziewanie różne szkodliwe dla kraju idee i decyzje oraz jak przebiegały zakulisowe gry i intrygi.
W przeczytanych przeze mnie publikacjach rosyjskich i zagranicznych autorów o liberalnym zabarwieniu wymieniono przyczyny, które rzekomo zdeterminowały pilną i radykalną „pieriestrojkę” wszystkich sfer „rozwiniętego socjalizmu”. Były to: nieprzezwyciężalna i nieodwracalna „stagnacja” gospodarki; zasadnicza niereformowalność całego systemu socjalistycznego, zwłaszcza politycznego, który odrzucał wszelkie innowacje; imperialny charakter polityki zagranicznej ZSRR; a także „kolonialne położenie małych narodów” takich jak Ukraina, Mołdawia, kraje Azji Środkowej, Zakaukazia, państwa bałtyckie i inne.
Jednym słowem, „utopijna idea socjalizmu” wraz z gospodarką planową i nakazowo-administracyjnym systemem zarządzania nie sprostała historycznej konkurencji z bardziej dynamicznym, naturalnym systemem liberalnej demokracji opartym na gospodarce rynkowej. I tak dalej.
Chociaż każdy z tych argumentów, podobnie jak każdy mit, zawiera w sobie pewną dozę prawdy, nawet łącznie nie przekonały mnie one, że „ZSRR musiał nieuchronnie i szybko upaść” i że „rozpadł się sam z siebie”. Uważam, że Związek Radziecki został zniszczony w wyniku silnego i konsekwentnego nacisku sił wewnętrznych i zewnętrznych, a przede wszystkim przez polityczną zdradę jego przywódców.
W publikacjach członków Biura Politycznego KC KPZR, takich jak J. K. Ligaczowa, N. I. Ryszkowa, W. A. Kriuczkowa, G. I. Janajewa i innych, a także w licznych krajowych badaniach historyków i politologów, „pieriestrojka” określana jest jako zdrada i zdradziecki akt, zaś trójka przywódców KPZR – Gorbaczow, Jakowlew i Szewardnadze – uznawana jest za spiskowców i zdrajców. Wskazuje się na liczne, nieuzasadnione ustępstwa ze strony ZSRR w polityce zagranicznej oraz kwestiach obronnych na rzecz Stanów Zjednoczonych i państw zachodnich, świadome i oszukańcze decyzje kierownictwa, które doprowadziły do znaczącego pogorszenia sytuacji wewnętrznej ZSRR, zwłaszcza w gospodarce i sferze społecznej, a także do zniszczenia KPZR i całego systemu politycznego. Innymi słowy, można odnieść wrażenie, że odpowiedź na pytanie: „Dlaczego ZSRR zniknął z politycznej i geograficznej mapy świata?” została już udzielona, a dalsze badania nie przyniosą nic poza drobnymi szczegółami.
„Zdrada na Kremlu. Protokoły tajnych porozumień Gorbaczowa z Amerykanami” – tak brzmi tytuł książki autorstwa Michaela Beschlossa, znanego amerykańskiego politologa, oraz Strobe’a Talbotta, pierwszego zastępcy Sekretarza Stanu USA, który przez cały okres „pieriestrojki” z obowiązku służby uważnie śledził ten proces w ZSRR. „Przez ponad trzy lata utrzymywaliśmy stały kontakt z naszymi ‘źródłami’ w Waszyngtonie, Moskwie oraz kilku europejskich stolicach – piszą autorzy we wstępie. – Spotykaliśmy się czasem zaledwie po kilku dniach, a niekiedy nawet po kilku godzinach od narad za zamkniętymi drzwiami, negocjacji, rozmów telefonicznych i innych wymian opinii prowadzonych kanałami dyplomatycznymi, które opisujemy na tych stronach. Informacje, które otrzymywaliśmy, były odtwarzane nie z pamięci, lecz często na podstawie notatek zawierających główne punkty rozmów, pamiątkowych zapisów, telegramów i innych dokumentów. Cytujemy dosłownie tylko wtedy, gdy nasi ‘źródła’ bezpośrednio uczestniczyli w opisywanych wydarzeniach. W miarę możliwości weryfikowaliśmy każdą informację dotyczącą spotkań, rozmów czy innych epizodów” – podsumowują autorzy (Talbott, Beschloss, 2010: 6).
Brzmi to fantastycznie, lecz w zagranicznych publikacjach i pracach, które czytałem, oprócz wymienionych już członków Biura Politycznego, sekretarzy KC, asystentów i doradców, znajduje się wiele niezamierzonych wyznań i konkretnych faktów, które każdy można ocenić jako zdradę. Jednak głównie znów mówi się tylko o trzech osobach: M. S. Gorbaczowie, A. N. Jakowlewie i E. A. Szewardnadze.
Większość badaczy określa Gorbaczowa, Jakowlewa i Szewardnadze mianem zdrajców, lecz traktuje ich jako zdrajców nieumyślnych, którzy popełnili szereg błędów w wyniku niekompetencji lub niedopatrzeń. W tak ogromnym kraju i przy tak rozległej działalności tego rodzaju pomyłki są zjawiskiem naturalnym.
Doszedłem do mocnego przekonania, że „pieriestrojka” od samego początku, począwszy od marcowego i kwietniowego plenum KC KPZR w 1985 roku, a w rzeczywistości – znacznie wcześniej – była zaplanowanym spiskiem mającym na celu zniszczenie ZSRR. Fakty, które ujawniłem, oraz dobrowolne przyznania wspomnianej „trójki”, pochodzące z ich własnych pieriestrojkowskich publikacji, w pełni potwierdzają ten wniosek. Również większość najbliższego otoczenia sekretarza generalnego oraz badaczy pieriestrojki wyraziła swoje zdanie na ten temat. Mimo to nadal nieprzerwanie zgłębiam tę kwestię.
To właśnie stanowi kluczową różnicę między moim podejściem do analizy „pieriestrojki” a poglądami wielu innych badaczy i autorów pamiętników.
Uważam, że kluczową rolę w upadku ZSRR odegrał czynnik subiektywny w szerokim znaczeniu, zwłaszcza spisek trzech czołowych postaci KC KPZR. Jestem przekonany, że gdyby nie ten spisek, system socjalistyczny w ZSRR przetrwałby i pokonałby, jak określił ówczesny stan rzeczy Gorbaczow w referacie „Październik i pieriestrojka” (2 czerwca 1987 r.), „w istocie przedkryzysową sytuację” (Gorbaczow, 1988: 408).
Nie tyle „kryzys”, co „przedkryzys”… Kryzys to jeszcze nie upadek, lecz wyzwanie, zagrożenie – i nic więcej.
Związek Radziecki mógłby przetrwać konfrontację z USA i Zachodem, a z czasem rozwijać się w swojej najlepszej, ulepszonej formie.
Wiem dobrze, że wielu naukowców odrzuca interpretację historii jako spisku, traktując ją jako „wytwór niedojrzałego umysłu czy niestabilnej psychiki”.
Na przykład akademik RAN G. W. Osipow nazywa takie podejście „chuderlawą, amatorską fantastyką” (cyt. za: Sazonow, 2010: 8). Jednocześnie pisze to we wstępie do książki A. A. Sazonowa „Kto i jak niszczył ZSRR”, gdzie opublikowano 400 dokumentów archiwalnych (w tym 300 po raz pierwszy) (tamże: 5), które dowodzą, że w ZSRR pod przykrywką „pieriestrojki” istniał i kończył się prawdziwy spisek.
Jak pisze autor książki „Kto i jak niszczył ZSRR” A. A. Sazonow, „ostateczny etap rozbicia ZSRR został zrealizowany wspólnymi wysiłkami zagranicznych polityków, służb specjalnych oraz wewnętrznych ‘agentów wpływu’ działających w samym ZSRR, tzw. piątej kolumny. Potwierdzają to dokumenty podpisane lub opracowane przez Jelcyna, Gorbaczowa, przywódców wszystkich republik oraz mera Moskwy Popowa” (tamże: 6)…
Warto podkreślić, że A. A. Sazonow przez wiele lat pracował w aparacie KC KPZR. W okresie „pieriestrojki” pełnił funkcję zastępcy kierownika aparatu KC partii i uczestniczył w naradach oraz różnorodnych spotkaniach z Gorbaczowem. Oznacza to, że należał do wąskiego grona osób bliskich „cielu” i „uchu” sekretarza generalnego.
Takie twarde i aroganckie podejście do współczesnej historii, prezentowane przez G. W. Osipowa i jemu podobnych socjologów, wydaje mi się co najmniej zaskakujące.
Proces historyczny jest dziś niezwykle złożony i pełen sprzeczności, a rola czynników subiektywnych i indywidualnych jest w nim ogromna, dlatego wykluczanie spisku jest po prostu nierozsądne. Wydarzenia często dzieją się spontanicznie, towarzyszy im żywiołowość, przypadkowość i chaos; politycy, porwani nurtem wydarzeń i zalewem informacji, popełniają nieuniknione błędy. W pewnym momencie procesu społeczno-politycznego spisek staje się czynnikiem współistniejącym.
Często zdarza się, że spisek leży u jego źródła, mając jasno określony plan i kulminacyjne wydarzenie, które go urzeczywistnia.
Zniknięcie potężnego supermocarstwa ZSRR z mapy świata to fakt niepodważalny. To, że stało się to wskutek „pieriestrojki”, to także historyczna prawda. Moje badanie, a właściwie śledztwo, opiera się na przekonaniu, że ta „największa geopolityczna katastrofa XX wieku” (W. W. Putin) mogła się wydarzyć wyłącznie pod warunkiem, że zestaw czynników subiektywnych, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych, został uruchomiony przez państwowo-polityczny spisek o kryptonimie „Pieriestrojka”.
Spisek oficjalnie rozpoczął się w marcu–kwietniu 1985 roku i potajemnie realizował procesy destrukcyjne we wszystkich sferach społeczeństwa, prowadzące do upadku ZSRR. 23 grudnia 1991 roku głowa państwa ZSRR, Gorbaczow, publicznie i oficjalnie złożył urząd Prezydenta ZSRR. Nieoficjalnie oznaczało to również koniec jego roli jako głowy spisku.
Moja analiza opiera się na racjonalnych podstawach. Spekulacyjne konstrukcje buduję na faktach zaczerpniętych z oficjalnych publikacji samych „bohaterów” badania, a także prac innych autorów zaangażowanych w proces „pieriestrojkowski”, którzy jednak nie zdawali sobie sprawy z prawdziwych i ostatecznych celów „pieriestrojkowców”–spiskowców.
Jak już wspomniałem, korzystam również z publikacji badaczy „pieriestrojki”, których poglądy wpisują się w główny nurt mojej wersji wydarzeń.
Oczywiście nie posiadam żadnych dokumentów z nagłówkiem „Spisek” podpisanych przez „trójkę”. Jestem przekonany, że takie dokumenty nie istniały i nie mogły istnieć. W takich sytuacjach wszystko rozstrzyga się słownie.
Co więcej, wszyscy trzej byli ludźmi niezwykle ostrożnymi i doświadczonymi, obawiali się podsłuchów. W książce „Życie i reformy” Gorbaczow opisuje, że 10 marca 1985 roku, w dniu śmierci K. U. Czernienki, o 23:00 odbyło się posiedzenie Biura Politycznego, po którym wrócił na daczę około czwartej rano następnego dnia. Raisa Maksimowna czekała na niego. Wyszli na teren daczy. „Od samego początku pobytu w Moskwie poważnych rozmów w mieszkaniu i na daczy praktycznie nie prowadziliśmy” – pisze M. S. Gorbaczow (Gorbaczow, 1995: 265).
Oczywiście można przedstawić rozpad ZSRR jako samorzutny proces, „rozsypanie się” lub „upadek”, przypisując go „obiektywnym” przyczynom, a także „błędom” i nieudolności „pieriestrojkowców” w radzeniu sobie z złożonymi procesami wywołanymi przez „pieriestrojkę”.
Ale jak wytłumaczyć liczne przyznania Gorbaczowa, Szewardnadze i zwłaszcza Jakowlewa, że nieustannie „krętaczyli”, czyli oszukiwali naród i swoje otoczenie: myśleli jedno, mówili drugie, a robili zupełnie co innego?
Świadome oszukiwanie narodu przez przywódców państwa przy szkodliwych zamiarach to nic innego jak spisek. Aby to udowodnić, trzeba odszyfrować formułę „myśleli jedno (co?), mówili drugie (co?), a robili trzecie (co?)”.
Tu niezbędne są wyobraźnia, intuicja i odrobina fantazji. Jednak we wszystkich przypadkach opierałem się przede wszystkim na faktach. Wiedza ezoteryczna czy irracjonalne podłoże spisku kremlowskiej „trójki” nie wzbudzały mego zainteresowania.
Literatura pamiętnikarska z pewnością nie stanowi najrzetelniejszego źródła do badań historycznych. Czytając wspomnienia Gorbaczowa, Jakowlewa, Szewardnadze oraz innych, którzy, jak sądzę, byli mimowolnymi uczestnikami spisku, można dostrzec ich próby wybielenia siebie i jednoczesnego wyolbrzymienia własnej roli w „pieriestrojce”.
Moim zadaniem było odnaleźć w różnych publikacjach – zwłaszcza w materiałach trójki wspomnianych spiskowców – te świadectwa i wyznania, które potwierdzają moją wersję wydarzeń.
To wcale nie jest łatwa sprawa! Jak kiedyś pisał W. Majakowski, „na jedno słowo zużywasz tysiące ton słownej rudy”. Jednak bezgraniczna próżność „trójki” znacznie ułatwiała moją pracę: Gorbaczow, Jakowlew i Szewardnadze tak bardzo pragnęli zapisać się w historii świata, że, być może nie zdając sobie z tego sprawy, wielokrotnie „donosili” na siebie. Liczyli na to, że nikt nie będzie zagłębiał się w ich książki lub zabraknie komuś zdolności, by dostrzec to, co próbowali ukryć w natłoku słów swoich narracji…
Porównałem również idee zawarte w dwóch kluczowych dokumentach: notatce Jakowlewa do Gorbaczowa „Imperatyw polityczny. O konieczności wszechstronnej reformy społeczeństwa radzieckiego” (koniec grudnia 1985 r.) oraz tezach Jakowlewa „Podstawowe składniki pieriestrojki” (grudzień 1986 r.) z oficjalnymi dokumentami XXVII i XXVIII zjazdów KPZR, XIX konferencji partyjnej, 18 plenum KC KPZR, a przede wszystkim z ostatecznymi rezultatami „pieriestrojki”.
Praktycznie wszystkie idee zawarte w tych dwóch dokumentach, które spiskowcy wypracowali na początku „pieriestrojki” (grudzień 1985 r.) i o których początkowo wiedzieli tylko Jakowlew i Gorbaczow, zostały w pełni wdrożone. Nie chcąc wprowadzać w swoje tajne plany pozostałych członków Biura Politycznego, KC KPZR, deputowanych Rady Najwyższej czy członków rządu ZSRR, nie wspominając już o szerszych masach i członkach KPZR, spiskowcy stopniowo – od jednego posiedzenia Biura Politycznego do drugiego, od plenum KC KPZR do kolejnego, od zjazdu KPZR do następnego, od jednych negocjacji z przywódcami państw obcych do następnych – wnosili swoje ukryte idee do różnych dokumentów. Te idee z czasem nabierały oficjalnego charakteru, podlegały realizacji i były wdrażane przez ludzi, którzy nie do końca rozumieli ich istotę ani zakres działań. Osobom pragnącym zgłębić ten temat polecam zapoznanie się ze stenogramami wybranych wydarzeń, na przykład tomem drugim materiałów z XXVIII zjazdu KPZR, podczas którego oceniano pracę Biura Politycznego i KC za pięć lat – od lutego 1986 do 13 lipca 1990 roku. To źródło niezwykle pouczające…
Mam nadzieję, że udało mi się osiągnąć pewien postęp. Jednak aby dotrzeć do całkowitej prawdy, konieczne jest dalsze, nieustanne poszukiwanie. Wysiłki jednej osoby zdecydowanie nie wystarczą. Praca musi być kontynuowana.
Dlaczego naród nie wystąpił przeciw zdrajcom? Odpowiedź jest prosta: moralny człowiek wychowany w czasach radzieckich nie mógł nawet pojąć, że przywódca KPZR i głowa państwa może świadomie zdradzić Ojczyznę, sprowadzając cierpienia na swoich obywateli, ciągle powtarzając: „Chcę jak najlepiej… Wiem jak… Tak dalej żyć nie można”…
Każda działalność wynika z określonych motywów: potrzeb i instynktów, pociągów i uczuć, przekonań i wartości.
Ale kto oprócz niego samego potrafi ocenić zakres zarozumiałości człowieka? Gdzie jest ten punkt, po osiągnięciu którego traci on chęć dalszej wspinaczki? Kto przewidział, że Gorbaczow, stojąc na szczycie wszechzwiązkowej władzy, zapragnie zostać politykiem o skali kosmicznej, światowym dobroczyńcą? Filozofia życzeniowości tego człowieka staje się dla nas jasna dopiero teraz – i to nie do końca.
Odpowiedź na pytanie: „Dlaczego ‘trójka’ Gorbaczow – Jakowlew – Szewardnadze rozpoczęła ‘pieriestrojkę’?” należy szukać nie w dziedzinie ekonomii czy polityki, lecz w psychologii i światopoglądzie każdego z nich.
Wszystkie trzy osoby, jak ich późniejsze przyznania potwierdzają, dawno porzuciły ideały socjalizmu, a tym bardziej komunizmu. Winę za to, według ich przekonań, ponosi Marks: tu się pomylił, tam błędnie przewidział. Lenin również nie przewidział wszystkiego, jak należy…
Rozpoczynając „pieriestrojkę”, Gorbaczow prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że, podobnie jak Jakowlew, spotka go los zakochanego w sobie i okrutnego cesarza Nerona, którego namiętności i żądze były równie bezgraniczne: dla własnej przyjemności podpalił niemal cały Rzym, by potem uciekać i zakończyć życie samobójstwem. W historii świata Neron pozostał symbolem najwyższego zła.
Nie trudno domyślić się, że od samego początku „pieriestrojki” to właśnie stan świadomości i nastroje społeczne bardziej niepokoiły polityczną „trójkę” niż gospodarka, polityka zagraniczna czy inne kwestie. Zadanie było trudne: całkowite zniszczenie przeszłości na poziomie symbolicznym, całkowite zerwanie z historyczną pamięcią, gwałtowne odcięcie od radzieckiego systemu i „starego świata”, by zbudować „nowy świat”. Naród trzeba było doprowadzić do masowej psychozy, w której przeszłość przestała istnieć, przyszłość jeszcze nie nadeszła, a teraźniejszość („tu i teraz”) trzeba było jak najszybciej wyplenić… Bez oszustwa i masowego ogłupiania społeczeństwa spiskowcy nie mieli szans zrealizować celów, ale ryzykowali utratę głów.
Dlatego „kręcenie” – czyli wyrafinowane kłamstwo – trwało od pierwszego do ostatniego dnia „pieriestrojki”, dzień po dniu tworząc nowe hasła: „głasnost’”, „przyspieszenie”, „udoskonalenie socjalizmu”, „budowa demokratycznego i humanitarnego socjalizmu”, „socjalizmu z ludzką twarzą”. Nawet po wprowadzeniu prywatnej własności i pełnowymiarowych stosunków rynkowych z wolną konkurencją, Gorbaczow wciąż powtarzał o „socjalistycznym wyborze” i „rewolucyjnych zmianach w ramach socjalizmu”…
PRZYZNANIA M. GORBACZOWA, A. JAKOWLEWA, E. SZEWARDNADZE DO SPISKU
Wszystkie części „pamiętników” wspomnianej „trójki” przeniknięte są atmosferą zdrady, zwłaszcza najnowsze publikacje, w których z satysfakcją opisują, jak i dlaczego stopniowo, krok po kroku, niszczyli ZSRR – władzę radziecką, państwo socjalistyczne oraz partię, która ich ukształtowała. Kluczowe dla naszej analizy jest to, że u każdego z tych działaczy narastały dysydenckie nastroje, krytyczne spojrzenie na idee socjalizmu i komunizmu oraz opór wobec istniejącego porządku społecznego – wszystko to zaczęło się jeszcze w ich młodości. Ewolucja ich poglądów została zarysowana w opublikowanym przeze mnie w naszym czasopiśmie psychologicznym i politycznym portrecie Gorbaczowa (Iljinski, 2021b), a także w artykułach: „Jak ambasador USA Matlok zarządzał pieriestrojką” (Iljinski, 2017), „Jak ‘dziki kowboj’ Reagan i ‘nowomyśliciel’ Gorbaczow niszczyli ZSRR” (Iljinski, 2021a) oraz innych materiałach.
W niniejszym tekście czytelnik poznaje wypowiedzi Gorbaczowa, Jakowlewa i Szewardnadze, z których każda brzmi jednoznacznie: „Tak, jestem zdrajcą. Tak, jestem spiskowcem”. Te przyznania zostały złożone dobrowolnie, z dumą, i opublikowane w znanych wydaniach o dużym zasięgu.
A więc…
M. S. Gorbaczow – sekretarz generalny KC KPZR, Przewodniczący Rady Najwyższej ZSRR, Prezydent ZSRR. W opinii społeczeństwa i publicystyce znany jako „główny kierownik budowy pieriestrojki” oraz „mineralny sekretarz” – nawiązując do sanatoriów Kraju Stawropolskiego, gdzie leczono i wypoczywali sekretarze generalni KC KPZR L. I. Breżniew, J. W. Andropow, K. U. Czernienko, a Gorbaczow ich witał, żegnał i „opieczętowywał”.
W swojej książce „Grudzień-91. Moja pozycja”, wydanej w 1992 r., Gorbaczow odpowiadając na pytania dziennikarza „Literaturnoj Gazety” J. Szczekoczychina, mówi:
„Oczywiście, idea radykalnej pieriestrojki nie pojawiła się od razu, nie nagle. Podczas jednego z ostatnich grudniowych wywiadów (amerykańskiej stacji telewizyjnej 18 grudnia) rozmowa zeszła na to, od czego wszystko się zaczęło. Przypomniano mi, że kiedyś powiedziałem: ‘Są rzeczy, o których nie chcę, nie mogę mówić’. Czy nadszedł czas, aby wszystko wyjawić? Nie chciałem tworzyć mgły tajemnicy ani udawać coś, czym nie jestem. Po prostu potrzebowałem czasu, by dokładnie przemyśleć i rozważyć sprawy” (Gorbaczow, 1992: 122).
Jest jedno zdanie Gorbaczowa, które może wiele wyjaśnić. „Spacerowaliśmy z Szewardnadze po brzegu Morza Czarnego. To był rok 1979. Miałem wtedy czterdzieści osiem lat, on zapewne pięćdziesiąt. Byliśmy już dojrzałymi ludźmi. Rozmawialiśmy o tym, z czym się stykamy. Czuliśmy, jak trudno jest sumiennemu człowiekowi z moralnymi zasadami pracować w obecnym systemie. Eduard Ambrośjewicz [Szewardnadze] powiedział: ‘Wiecie, wszystko jest przegniłe’. Zgodziłem się z nim. Oto odpowiedź na wasze pytanie” (tamże: 122–123).
W czasie tej rozmowy Szewardnadze był pierwszym sekretarzem KC partii komunistycznej Gruzji, a Gorbaczow – członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC KPZR.
W tym samym wywiadzie Gorbaczow dodaje:
„Pokolenie ‘sześćdziesięciolatków’ przez długi czas wierzyło, że wystarczy poprawić istniejący system i że to jest możliwe. Kiedy jednak doszedłem do wniosku, że systemu nie da się poprawić, że potrzebny jest zupełnie inny? Nie potrafię wskazać dokładnej daty. Przemyślenia zaczęły się kształtować w roku 1985 – to był fenomen, jakiego nie znała historia żadnego reformatora.
Lecz problem nie sprowadzał się tylko do tego. Reżim był totalitarny i – w przeciwieństwie do innych podobnych systemów – opierał się na całkowitej kontroli nad własnością. Dysponowaliśmy potężną maszyną, jaką była KPZR z jej monopolem na wszystko. To był twardy orzech do zgryzienia. Trzeba to było zrozumieć, aby realistycznie patrzeć na reformy, które planowaliśmy.”
Są kwestie, które zmieściły się w pierwszym etapie – kształtowaniu koncepcji. Następnie nastąpił etap przekształcenia tej koncepcji w politykę. Wreszcie, ta polityka została przełożona na realne formy życia. Każdy z tych etapów wymagał czasu i odpowiednich warunków…” (tamże).
Zastanówmy się nad słowami sekretarza generalnego KC KPZR: „…potrzebny jest inny system…”, „…to był reżim totalitarny…” Ten człowiek od młodości gorliwie działał w komunistycznym związku młodzieży, przez dziesięć lat kierował stawropolską organizacją partyjną, był członkiem KC KPZR, przez siedem lat sekretarzem KC KPZR, a od kwietnia 1985 r. – sekretarzem generalnym, czyli pierwszą osobą partii, a zatem i państwa.
Wiadomo już, że już w 1979 r. zgodził się z E. A. Szewardnadze, iż w kraju „wszystko przegniło”. W 1983 r. doszedł do podobnego wniosku wraz z A. N. Jakowlewem, wówczas ambasadorem ZSRR w Kanadzie.
Przyjmując najwyższy urząd w kraju, gdzie „wszystko przegniło”, ten „sumienny, z moralnymi zasadami” człowiek, jakim sam się uważał, powinien był ujawnić członkom KC swoje prawdziwe poglądy i plany. Jednak nie – on z całych sił dążył do najwyższej władzy…
Rozważając „pieriestrojkę”, ambasador USA w ZSRR J. Matlock w książce „Śmierć imperium” pisze: „Jeśli przypisać upadek komunistycznych rządów w Związku Radzieckim jednej osobie, byłby to Michaił Gorbaczow” (Matlock, 2003: 569). „Jednak – kontynuuje Matlock – scenariusz został napisany w Waszyngtonie, i wątpliwe, by mógł powstać w Moskwie – nawet przez tak zręcznego przywódcę, jak Gorbaczow” (tamże: 567).
Zatem laury za zniszczenie ZSRR Matlock dzieli między Gorbaczowa i USA. Gorbaczow jednak stanowczo temu zaprzecza. Oto jego słowa z wykładu w Monachium 8 marca 1992 r., już jako były prezydent ZSRR: „Czy rozumieli ci, którzy zaczynali, którzy odważyli się podnieść rękę na totalitarnego potwora, co ich czeka? Moje działania odzwierciedlały wyliczony plan, ukierunkowany na nieuchronne zwycięstwo… Mimo wszystko, historyczne zadanie zostało rozwiązane: totalitarny potwór upadł…” (Gorbaczow, 1992: 193).
„Moje działania”, „wyliczony plan” – przyznaje Gorbaczow.
Ale kim są ci „my”, „którzy rozwiązali historyczne zadanie”? Gorbaczow, Jakowlew i Szewardnadze. Do tego grupa „niewtajemniczonych” towarzyszy, „piąta kolumna”, wielu „pokrzywdzonych i znieważonych” oraz oczywiście „wolny, demokratyczny” Zachód, przede wszystkim USA.
Reagan i Gorbaczow, Bush i Gorbaczow nie byli wrogami, lecz partnerami, współbojownikami, a nawet współmyślicielami, „bojowymi przyjaciółmi”…
Reagan i Bush nie mogli nawet wyobrazić sobie, że oni i Gorbaczow mają ten sam cel: zniszczyć ZSRR. Nie do końca wiedzieli, jak pokonać ZSRR w zimnej wojnie, a Gorbaczow wciąż nie potrafił wymyślić, jak zniszczyć swój kraj tak, aby zdrada wyglądała jak zwycięstwo.
_A. N. Jakowlew, sekretarz KC KPZR, członek Biura Politycznego KC KPZR, kierownik „centrum mózgowego” przy Gorbaczowie. Najbliższy „szeptacz” spośród wszystkich, którzy otaczali „głównego kierownika budowy”. W kręgach zbliżonych i „piątej kolumny” – ideolog i architekt „pieriestrojki”, „ojciec rosyjskiej demokracji”. Wśród ludu znany jako „Kulawy Bies” [Chromoj Bies].
Oto jego wyznania w wywiadzie dla „Moskowskoj Promyszlennoj Gazety” (30 marca – 5 kwietnia 2000 r.).
Kor.: Kiedy po raz pierwszy z Gorbaczowem pojawiła się u pana myśl o konieczności pieriestrojki?
A.N.: Te rozmowy rozpoczęły się jeszcze wtedy, gdy byłem ambasadorem w Kanadzie. Już wtedy omawialiśmy z Gorbaczowem kwestie pieriestrojki. Rozmawialiśmy podczas moich wizyt w Moskwie oraz kiedy on przyjeżdżał do Kanady.
Kor.: Co, pana zdaniem, wymagało natychmiastowych zmian w radzieckim systemie?
A.N.: Konieczne było dosłownie całkowite przekształcenie (Jakowlew, 2009: 283).
W swoich pamiętnikach „Zmierzch” Jakowlew wspomina: „Wciąż żywo pamiętam przyjazd Gorbaczowa do Kanady. <…> Szczególnie utkwiła mi w pamięci nasza rozmowa na farmie ministra rolnictwa Velana[2]. Przybyliśmy tam na czas, ale minister spóźniał się z powodu pogody. Poszliśmy więc z Gorbaczowem na pole. Wokół nikogo, tylko jego ochrona na skraju lasu. Najpierw to była zwyczajna rozmowa, lecz nagle rozmowa stała się szczera i otwarta.
Dlaczego?
Trudno powiedzieć. Gorbaczow mówił o bolączkach Związku, używając takich określeń jak zacofanie kraju, potrzeba zasadniczych zmian, dogmatyzm. Ja również poczułem się jak uwolniony z łańcucha. <…> Moje nerwy były napięte po dziesięciu latach pobytu za granicą. Wszystkie kolejne dni (sześć dni. – I.I.), podczas których podróżowaliśmy po kraju, <…> upłynęły w atmosferze wzajemnego zaufania… Rozmawialiśmy bez ograniczeń. W tych rozmowach zaczynały się rysować przyszłe kontury przemian w ZSRR” (Jakowlew, 2003: 351–354).
W tej samej książce „Zmierzch” Jakowlew dodaje: „Myślę, że od podróży do Kanady elity polityczne Zachodu zaczęły postrzegać Gorbaczowa jako przyszłego przywódcę. Później Geoffrey Howe, były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, opowiadał mi, że gdy brytyjski rząd rozważał zaproszenie potencjalnego przyszłego przywódcy ZSRR na czele delegacji Rady Najwyższej, informacje z Związku były sprzeczne. Brano pod uwagę kandydatury Gorbaczowa, Griszina, Romanowa. Postanowiono zasięgnąć rady Trudeau. Ten ostatni opowiedział się za Gorbaczowem, a Anglicy posłuchali zalecenia Kanadyjczyków” (tamże: 354).
Gorbaczow, z pomocą Andropowa, wyciągnął Jakowlewa z Kanady, powierzając mu stanowisko dyrektora Instytutu Ekonomii Światowej i Stosunków Międzynarodowych (IMEMO), a po objęciu urzędu sekretarza generalnego natychmiast mianował go kierownikiem Wydziału Propagandy i Agitacji KC KPZR.
Pod koniec grudnia 1985 r. Jakowlew przedstawił Gorbaczowowi notatkę „Imperatyw rozwoju politycznego” dotyczącą potrzeby kompleksowej reformy społeczeństwa radzieckiego, opracowaną na podstawie idei „dyktowania” (to drugi dokument), datowaną również na grudzień 1985 r. Oba te dokumenty można znaleźć w książce Jakowlewa „Gorzki kielich” (Jakowlew, 1994).
„Na początku pieriestrojki ich publikacja była niemożliwa – pisze Jakowlew – choć wiele z tych kontrowersyjnych tez omawiano z M. Gorbaczowem i znajdowały one zrozumienie, dyskutowano je także z bliskimi przyjaciółmi” (tamże).
2 grudnia 2003 r. „Niezawisimaja Gazieta” opublikowała rozmowę swojego korespondenta z Jakowlewem. Oto fragment tej rozmowy.
Kostukow: Nazywają pana ideologiem, architektem pieriestrojki. Jednak my, żyjący w tamtym czasie, mieliśmy poważne wątpliwości, czy pieriestrojkowcy rzeczywiście mieli ideologię… Wydawało się, że ta maszyna pędzi bez kontroli, nie słucha kierownicy, nie rozróżnia drogi. Na ile to wrażenie było słuszne?
Jakowlew: To nieprawda, że pieriestrojka nie miała ideologii. Mam na to dokument – moją notatkę do Gorbaczowa z grudnia 1985 roku, na samym początku pieriestrojki. Tam wszystko zostało szczegółowo rozpracowane: alternatywne wybory, głasnost, niezależne sądownictwo, prawa człowieka, pluralizm własności, integracja z krajami Zachodu…
Michaił Siergiejewicz przeczytał ją i powiedział: „Za wcześnie…” Ostatecznie jednak musieliśmy zrealizować niemal wszystko, co tam zawarłem. Oczywiście, nie obyło się bez błędów i zniekształceń, często społeczeństwo otrzymywało fałszywe sygnały ‘z góry’. Było to nieuniknione, ponieważ musieliśmy przełamać zaciekły opór konserwatywnej części aparatu partyjnego, co nie zawsze udawało się od razu” (Kostukow, 2003: Zasób elektroniczny).
W tym samym wywiadzie Kostukow wspomniał, że społeczeństwo wątpiło, czy pieriestrojkowcy mieli spójny plan reform. Jakowlew odpowiedział: „Ciekawe, jak pan wyobraża sobie ‘plan pieriestrojki’? Spis przedsięwzięć zatwierdzony przez Biuro Polityczne, uzgodniony z ministerstwami i KGB? Taki plan nie istniał i nie mógł istnieć. Każdy, kto by go zaproponował, zostałby natychmiast rozliczony” (tamże).
Jakowlew dodał: „Naszym planem był kurs na demokratyzację społeczeństwa. Mówienie o tym otwarcie było po prostu niebezpieczne. Wyobraźcie sobie, że od razu ogłosilibyśmy, iż chcemy zmienić reżim totalitarny na demokratyczny. W najlepszym wypadku skończylibyśmy w Magadanie” (Jakowlew, 2009: 363).
„Dla dobra sprawy trzeba było ustępować i kombinować. Przyznaję – nieraz kombinowałem. Mówiłem o ‘odnowieniu socjalizmu’, choć sam wiedziałem, dokąd zmierza sprawa. A jak inaczej?” (tamże).
Tak więc pieriestrojkowcy mieli ideologię, strategię, taktykę i plan…
We wstępnym artykule do francuskiego wydania „Czarnej księgi komunizmu” Jakowlew opisuje metodę, którą stosowali: „W wąskim gronie najbliższych przyjaciół i współmyślicieli często omawialiśmy problemy demokratyzacji kraju i społeczeństwa. Wybraliśmy prostą, skuteczną metodę propagandy ‘idei’ późnego Lenina. Trzeba było jasno i wyraźnie oddzielić fenomen bolszewizmu od marksizmu XIX wieku. Nieustannie mówiliśmy o ‘genialności’ późnego Lenina, o konieczności powrotu do leninowskiego ‘planu budowy socjalizmu’ przez kooperację, państwowy kapitalizm itd.
Grupa prawdziwych reformatorów opracowała (ustnie) plan: autorytetem Lenina uderzyć w Stalina i stalinizm. A jeśli się uda, to później przez Plechanowa i socjaldemokrację uderzyć w Lenina, a liberalizmem i ‘moralnym socjalizmem’ – w rewolucjonizm w ogóle.
Rozpoczął się nowy etap demaskowania ‘kultu jednostki Stalina’. Nie przez emocjonalne okrzyki, jak Chruszczow, lecz z jasnym podtekstem: przestępcą jest nie tylko Stalin, ale cały system jest przestępczy…
Wkrótce przyszła kolej na Lenina: fakty z jego działalności wstrząsnęły ludźmi, którzy nic nie wiedzieli o ogromie przestępczości wodza.” Spoglądając wstecz, mogę z dumą powiedzieć, że przebiegła, lecz bardzo prosta taktyka – mechanizmy totalitaryzmu przeciwko systemowi totalitaryzmu – zadziałała. <…> Radziecki totalitarny reżim można było zniszczyć tylko poprzez głasnost i totalitarną dyscyplinę partii, kierując się przy tym interesami ‘udoskonalenia socjalizmu’” (Jakowlew, 2001: 10).
Oto, co opowiada dobrze mi znany pomocnik Gorbaczowa, Andriej Graczew, w swojej książce „Gorbaczow. Człowiek, który chciał jak najlepiej…”: „Idee oparcia, które stanowią sedno każdej koncepcji, zostały sformułowane przez Jakowlewa w jego ‘dyktowaniu’ oraz notatce do Gorbaczowa, gdzie w nieco innych słowach wyjaśniano sens tego ‘dyktowania’. Gorbaczow zrozumiał, co ‘trzeba robić’, lecz uważał, że ‘jeszcze za wcześnie’, o czym powiedział Jakowlewowi. W głowie nosił jednak myśl, wypowiedzianą kiedyś do swego pomocnika A. Czerniajewa: ‘Pójdę tak daleko, jak będzie trzeba, i nikt mnie nie zatrzyma’. Już wtedy było mu jasne, że odpowiedzi na powstałe pytania i problemy trzeba szukać nie ‘w ramach socjalizmu’, jak pisał w książce ‘Pieriestrojka i nowe myślenie’, lecz poza jego granicami. Myślał wówczas o zniszczeniu socjalizmu” (Graczew, 2001: 36).
Cenne informacje o Jakowlewie, poza tymi już znanymi czytelnikowi, przytacza w swoich pamiętnikach B. I. Stukalin – partyjny i państwowy działacz ZSRR: „Przyznaję, że utrzymując przez wiele lat dość bliskie stosunki z A. N. Jakowlewem, nie dostrzegłem straszliwego podwójnego oblicza tego zmiennokształtnego… Przyszliśmy do aparatu KC praktycznie jednocześnie, w 1960 roku… Szczególnie zależało mu na poznaniu całej prawdy o jego wydaleniu z KC w 1973 roku oraz o udziale poszczególnych osób w tym wydarzeniu. Dzieliłem się z nim znanymi mi informacjami i swoimi spostrzeżeniami. Jednak na jego niecierpliwe, pełne złości pytanie: ‘Więc kto mnie wyrzucił z KC?’ – zwykle odpowiadałem, że nic konkretnego nie wiem, choć znałem tę historię we wszystkich szczegółach… ‘No dobrze. Oni (?!) jeszcze tego pożałują – powiedział kiedyś Aleksandr Nikołajewicz z wyraźną groźbą – mam dopiero pięćdziesiąt lat. Wrócę (z Kanady – I.I.) i pokażę im, gdzie raki zimują…’ Do tego tematu wracał niejednokrotnie” (Stukalin, 2002: 305–307).
A więc Jakowlew – ideolog pieriestrojki (bez żadnych ironicznych cudzysłowów), główny organizator propagandowo-agitacyjnej kampanii wszystkich środków masowego przekazu na rzecz (już nie tylko jego, lecz także gorbaczowowskich) idei pieriestrojki, przede wszystkim i przede wszystkim w najszerszych warstwach radzieckiego społeczeństwa. Było to najważniejsze i najtrudniejsze zadanie polityki wewnętrznej, od którego w decydującym stopniu zależał sukces realizacji planów spiskowców.
Jednak nie bez powodu i nie bezcelowo Gorbaczow opublikował książkę „Nowe myślenie” na zlecenie amerykańskich wydawców, głosząc nadrzędność wartości ogólnoludzkich nad interesami klasowymi. Ten „priorytet” stał w sprzeczności z jedną z kluczowych tez marksizmu-leninizmu, wrośniętą głęboko w świadomość pokoleń radzieckich obywateli, zwłaszcza członków partii, komsomołu i struktur władzy. Jednak Gorbaczow nie mógł ustąpić w tej kwestii. Absolutnie nie! W przeciwnym razie „Zachód nam nie pomoże”, a kraj nie zostanie włączony „w nurt ludzkiej cywilizacji”. Wtedy nie miało sensu rozpoczynać „rewolucji w rewolucji”.
Tymczasem przez 30 lat międzynarodowymi stosunkami kierował minister spraw zagranicznych ZSRR, A. A. Gromyko, który konsekwentnie bronił interesów ZSRR i socjalizmu. Dzięki swojej nieustępliwości zyskał wśród zagranicznych współpracowników przydomek „Pan Nie”.
W okresie rozprzężenia i chwiania się po nominacji Jakowlewa Gorbaczowowi wyświadczono wielką przysługę, zgłaszając jego kandydaturę na sekretarza generalnego w imieniu „starców” Biura Politycznego podczas kwietniowego Plenum KC KPZR. W dowód wdzięczności Gromyko, na wniosek Gorbaczowa, objął wysokie stanowisko Przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR.
Na froncie zewnętrznym musiał pojawić się jeszcze jeden „swój człowiek”, zdolny szybko zdobyć w światowych kręgach dyplomatycznych miano „Pana ‘Tak’”.
Taki człowiek znalazł się w „kadrowej talii” Gorbaczowa: pierwszy sekretarz KC Komunistycznej Partii Gruzji, Eduard Ambrośjewicz Szewardnadze.
W swoich pamiętnikach „Życie i reformy” Gorbaczow wspomina: „Ze Szewardnadze poznaliśmy się jeszcze na XII zjeździe komsomołu w marcu 1954 roku. Wtedy nie mówił płynnie po rosyjsku, nie był młodzieżowym wichrzycielem ani wybitnym mówcą. Z perspektywy codziennej można go było określić jako ‘nietradycyjnego Gruzina’ — bardzo powściągliwego i skupionego wewnętrznie. Miał jednak coś, co sprzyjało nawiązywaniu kontaktów. Spotykaliśmy się jako sekretarze: on – KC partii komunistycznej republiki, ja – komitetu krajowego, a później KC KPZR. <…> Z czasem zbudowaliśmy wzajemne relacje oparte na zaufaniu, które pozwalały nam otwarcie rozmawiać o wszystkim. Miałem okazję przekonać się, że w wielu kluczowych kwestiach politycznych, także międzynarodowych, podzielamy podobne spojrzenie. Po objęciu funkcji sekretarza generalnego, rozważając sprawy kadrowe, doszedłem do wniosku, że właśnie taki człowiek — zdolny do refleksji i przekonywania, obdarzony wschodnią uprzejmością — może sprostać nowym wyzwaniom w polityce zagranicznej” (Gorbaczow, 1995: 287–288).
Przytoczę jeden przykład, który doskonale ilustruje psychologiczny i polityczny portret E. Szewardnadze. To właśnie on został wybrany przez Gorbaczowa do „trójki” wtajemniczonych w spisek – człowiek, który później w pełni potwierdził jego oczekiwania.
Zatem trzecia osoba zaangażowana w spisek została odnaleziona. Jego działalność podczas „pieriestrojki” to temat na osobną dyskusję. Teraz warto krótko nakreślić jego osobowość, charakter oraz światopogląd.
Nie zdawałeś sobie sprawy, ile ukłuć zadał ci ten jeż, ukryty pod maską „srebrnego lisa”. Był dwulicowy jak Janus i wieloręki jak Śiwa, potrafił jednocześnie grać na wielu szachownicach polityki, odwracając się plecami do rywali. Czasopismo „New Leader” pisało, że jego wkład w nową dyplomację dorównywał wkładowi Reagana i Gorbaczowa. Baker, sekretarz stanu USA, był nim niemal oczarowany, nazywając go „Shevi” i często nucił mu „Georgia on My Mind” – nie mając na myśli amerykańskiego stanu Georgia, lecz Gruzję. W wywiadzie dla „New York Times” Szewardnadze później stwierdził: „Gdy Gorbaczow myślał o reformie socjalizmu, ja już nie byłem socjalistą”. Pewnego razu, rozmawiając z zachodnimi dziennikarzami, rzucił zdanie: „U mnie, jak u Picassa, było wiele okresów”. Kochali go Niemcy, radziecki Sztab Generalny nienawidził, uznając go za zdrajcę Ojczyzny. Szanowali go Afgańczycy, lecz gardzili nim w Biurze Politycznym kierowanym przez Ligaczowa… (Sturua, 2014: Zasób elektroniczny).
Opowiadając o kluczowej roli Jakowlewa w „rewolucji od góry”, warto wyjaśnić czytelnikowi, że według byłego przewodniczącego KGB ZSRR W. A. Kriuczkowa w jego książce „Sprawa osobista”, Jakowlew został już w 1958 roku, podczas stażu na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku, zwerbowany przez amerykańskie służby specjalne. Kontynuował swoją działalność na wysokich stanowiskach w KC KPZR, następnie przez dekadę jako ambasador ZSRR w Kanadzie, a w końcu, powróciwszy do ZSRR, jako członek Biura Politycznego i sekretarz KC KPZR, pełniąc rolę ideologa i architekta „pieriestrojki”.
Oznacza to, że służył tym służbom jako „kret” – termin używany w wywiadzie na określenie supertajnych agentów, którzy przez wiele lat nie otrzymują bezpośrednich zadań z „centrum”. Ich misją jest wspinać się jak najwyżej w hierarchii władzy, zdobywając coraz większy wpływ polityczny i państwowy. W odpowiednim momencie „centrum” przekazuje „kretowi” konkretne polecenia do wykonania.
Jakowlew umiejętnie maskował swoją działalność w partyjnym aparacie KC KPZR, jednak w 1960 roku został „zdemaskowany”, lecz z nieznanych przyczyn mu to wybaczono.
W lutym 1993 roku W. A. Kriuczkow opublikował w gazecie „Sowietskaja Rossija” artykuł „Ambasador nieszczęścia”, w którym potwierdził wszystkie informacje zawarte w swojej książce „Sprawa osobista”.
W 1988 roku przewodniczący KGB, W. A. Kriuczkow, poinformował Gorbaczowa, że kontrwywiad wykrył powiązania Jakowlewa z amerykańskimi służbami specjalnymi w Kanadzie, i prosił o pozwolenie na dalszą weryfikację tych informacji (Kriuczkow, 2003: 321–339). Gorbaczow milcząco zaakceptował tę wiadomość, lecz wkrótce ograniczył dostęp Jakowlewa do dokumentów o wysokim stopniu tajności. Tak wyglądała jego reakcja.
Tymczasem „rewolucja od góry”, mająca na celu zniszczenie ZSRR, przekroczyła już „punkt bez powrotu”. Decyzja została podjęta (Kriuczkow, 1993: 1, 5).
Dla wielu czytelników, którzy nie żyli w czasach „pieriestrojki”, a także dla tych, którzy pamiętają ten dramatyczny okres ojczystej historii, lecz go zapomnieli, warto przypomnieć, że „pieriestrojka” nie była ruchem spontanicznym ani próbą demokratyzacji systemu, lecz starannie zaplanowaną i stopniowo realizowaną operacją demontażu państwa socjalistycznego — prowadzoną pod hasłami reformy, jawności i odnowy, a w rzeczywistości prowadzącą do narodowej i geopolitycznej katastrofy.
Warto przypomnieć, że:
– inicjatorzy pieriestrojki ukrywali rzeczywiste cele, przedstawiając proces jako kontynuację socjalizmu,
– społeczeństwo zostało poddane inżynierii psychologicznej, w której kluczową rolę odegrały środki masowego przekazu, język nowomowy i atmosfera strachu przed „zastojem”,
– znaczna część aparatu państwowego i partyjnego nie była wtajemniczona w prawdziwe intencje „reformatorów”,
– skutkiem pieriestrojki było nie tylko zniszczenie ZSRR, lecz także: dezintegracja wspólnoty poradzieckiej, zapaść demograficzna, grabież gospodarki narodowej, wojny lokalne i utrata suwerenności wielu byłych republik.
W obliczu rosnących prób rehabilitacji Gorbaczowa i jego zespołu, warto nieustannie przypominać prawdę historyczną: pieriestrojka była zamaskowaną kontrrewolucją — zdradą dokonaną nie przez zewnętrznych wrogów, lecz przez tych, którym powierzono najwyższe zaufanie: przywódców państwa i partii.
Tylko głębokie zrozumienie tej prawdy może stać się fundamentem prawdziwego odrodzenia świadomości narodowej, suwerenności i sprawiedliwości społecznej. Naród, który nie pojmuje źródeł własnej porażki i nie potrafi wskazać zdrajców oraz nazw historycznych tragedii, jest skazany na bezsilność, manipulację oraz powtarzanie dawnych błędów — często w nowej, bardziej wyrafinowanej odsłonie.
Dla wielu współczesnych obywateli, zwłaszcza młodego pokolenia, pieriestrojka pozostaje wydarzeniem mglistym, owianym utartymi frazesami o „wolności” i „reformach”, bez głębszego zrozumienia jej mechanizmów, skutków i celów. Co więcej, często brakuje nawet podstawowej wiedzy – nie potrafią wskazać kluczowych decyzji czy przełomowych momentów, a imiona wielu osób zaangażowanych w ten dramatyczny „spektakl” są zapomniane. Warto przypomnieć takie nazwiska jak Jakowlew czy Szewardnadze, obok „starszego kierownika budowy” Michaiła Gorbaczowa, i poznać ich najciekawsze, dziś niemal zapomniane fakty.
W lutym 1992 roku, zaledwie miesiąc po rezygnacji Michaiła Gorbaczowa z funkcji Prezydenta ZSRR, do Prokuratora Generalnego Federacji Rosyjskiej, W. G. Stiepankowa, wpłynęło oświadczenie starszego radcy sprawiedliwości I. Szechowcowa. Dotyczyło ono wszczęcia postępowania karnego przeciwko Michaiłowi Siergiejewiczowi Gorbaczowowi, Aleksandrowi Nikołajewiczowi Jakowlewowi oraz Eduardowi Ambrośjewiczowi Szewardnadze. Oskarżenia opierały się na artykułach Kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej: 64 – zdrada ojczyzny, 69 – sabotaż, 70 – rozpowszechnianie fałszywych, oszczerczych informacji podważających władzę radziecką, oraz 73 – szczególnie niebezpieczne przestępstwa przeciwko innym państwom pracującym.
W kolejnej części dokumentu przedstawiono argumenty uzasadniające skierowanie tych osób przed sąd (Jakowlew, 2001: 411–418).
W książce „Wir pamięci. Od Stołypina do Putina” A. N. Jakowlew zawarł postanowienie o zaprzestaniu postępowania karnego wobec siebie z 18 czerwca 1993 roku. Zwracam uwagę czytelnika, że wówczas ZSRR już nie istniał.
W postanowieniu sądu czytamy: „Na polecenie organów śledczych kierownictwo Służby Wywiadu Zagranicznego powołało specjalną komisję do weryfikacji materiałów archiwalnych. Komisja, zapoznawszy się z dziennikiem ewidencji dokumentów, aktami ich zniszczenia oraz innymi materiałami, nie ujawniła żadnego dokumentu ani faktu świadczącego o niedopuszczalnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa kontaktach Jakowlewa za granicą.
W związku z brakiem dowodów na popełnienie przez Jakowlewa jakichkolwiek przestępstw przeciwko bezpieczeństwu państwa oraz na niedozwolone kontakty z przedstawicielami zagranicznymi, śledztwo nie wykazało podstaw do kontynuowania dalszych działań.
Na podstawie powyższego, kierując się odpowiednimi artykułami Kodeksu postępowania karnego RFSRR, POSTANOWIONO:
Dalsze śledztwo w sprawie zarzutów przedstawionych przez byłego przewodniczącego KGB ZSRR, W. A. Kriuczkowa, oraz artykułu „Ambasador nieszczęścia” opublikowanego w gazecie „Sowiecka Rosja” z 13 lutego 1993 roku, dotyczących niedopuszczalnych kontaktów Jakowlewa z przedstawicielami krajów zachodnich, zakończyć z powodu braku podstaw do wszczęcia postępowania karnego. O podjętej decyzji powiadomić zainteresowane strony.
Jak to się mówi, „na wyrok sądu nie ma rady”. Jednak w tym przypadku warto się nad tym dobrze zastanowić.
Na wstępie postanowienia sądu z dnia 18 czerwca 1993 roku czytamy: „Starszy śledczy ds. szczególnej wagi przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej, radca państwowy sprawiedliwości 3. klasy W. O. Łysejko, rozpatrując materiały sprawy karnej nr 18/92601-92, USTALIŁ:
10 stycznia 1992 roku niniejsza sprawa karna została wyodrębniona do odrębnego postępowania z postępowania karnego nr 18/6214-91, dotyczącego spisku mającego na celu przejęcie władzy.
W trakcie przesłuchania w sprawie karnej dotyczącej spisku mającego na celu przejęcie władzy, były przewodniczący KGB ZSRR, oskarżony Kriuczkow, poinformował, że wiele osób zajmujących wysokie stanowiska państwowe dopuściło się niedozwolonych działań (tamże: 411–412).
Następnie przedstawiono szczegółowy przebieg przesłuchania Kriuczkowa jako oskarżonego, który został przeze mnie maksymalnie skrócony i nie zawierał żadnych nowych faktów.
W toku śledztwa jako świadkowie byli przesłuchiwani zastępca przewodniczącego KGB ZSRR A. W. Szebarszyn, byli szefowie zarządów PGU (Pierwszego Zarządu Głównego KGB – wywiad) J. I. Drozow i W. P. Nowikow, były szef 1. wydziału PGU S. A. Androsow oraz sam A. N. Jakowlew, który stanowczo zaprzeczał wszystkim zarzutom.
Szebarszyn potwierdził, że od 1989 roku do grudnia 1991 roku do KGB docierały sygnały o niedopuszczalnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa kontaktach Jakowlewa z przedstawicielami krajów zachodnich, jednak po dokładnej weryfikacji nie znalazły one potwierdzenia (tamże: 413).
W podobnym tonie zeznawali wymienieni pracownicy KGB: Nowikow, Drozow, Androsow oraz G. F. Titow – były szef 2. Zarządu Głównego KGB.
Świadek Drozow oświadczył, że nie wie o żadnych negatywnych faktach dotyczących Jakowlewa i nie pamięta niczego takiego.
Minęły lata…
A co mówi w swojej książce „Notatki szefa wywiadu nielegalnego” generał KGB J. I. Drozow[4] po siedmiu latach, w 2000 roku? „Podczas jednego z pobytów w Moskwie amerykańscy wywiadowcy, w przypływie szczerości, przy kolacji w kameralnej restauracji na Ostorżenki, wypowiedzieli nieostrożne słowa: ‘Jesteście dobrymi chłopakami… Odnieśliście sukcesy, z których możecie być dumni… Ale minie czas i zaniemówicie, gdy wyjdzie na jaw, jaką agenturę CIA i Departament Stanu USA mieli u was na najwyższych szczeblach’” (Drozow, 2000: 300). Chodzi o A. N. Jakowlewa.
O tym jednak opowiem dalej, w innej części rozmowy.
Przesłuchany jako świadek, M. S. Gorbaczow powiedział… Czy nie warto napisać, co „główny kierownik budowy pieriestrojki” powiedział o swoim najbliższym współpracowniku, człowieku numer 2?..
Każdy czytelnik choć trochę zaznajomiony z historią pieriestrojki bez trudu odpowie na pytanie: po czyjej stronie stałby były sekretarz generalny KC KPZR Gorbaczow? Był zmuszony bronić Jakowlewa, a przez to także samego siebie.
Co więcej, urażony do końca życia ideolog i twórca „rewolucji od góry”, jego osobisty „przewodnik”, wykluczony z KPZR i odsunięty, mimo odejścia od sekretarza generalnego, nigdy nie zdradził najskrytszych, zdradzieckich tajemnic, które zdrajcy zabierają ze sobą do grobu.
O tym, jak silnie byli związani Gorbaczow i Jakowlew, świadczy wiele faktów. Jeden z nich, moim zdaniem, mówi bardzo wiele, jeśli nie wszystko — z końca grudnia 1991 roku, który przytoczę.
Pod koniec grudnia, już jako „zdymisjonowany prezydent ZSRR”, Gorbaczow w ciągu kilku godzin oficjalnie przekazał władzę oraz państwowe i supertajne dokumenty prezydentowi Rosji Jelcynowi — swojemu znienawidzonemu „prześladowcy”.
Całkowicie niewytłumaczalnym faktem jest to, że trzecim uczestnikiem spotkania – być może świadkiem z „tamtej” strony – był nikt inny jak Jakowlew. To właśnie on z zadowoleniem obserwował, jak Jelcyn, przejmujący władzę, wybucha gniewem na swojego byłego przełożonego.
Jakowlew pisze: „Spotkanie się skończyło. Wyszedłem razem z nim (z Jelcynem. — I.I.) w długi korytarz Kremla, patrzyłem, jak on pewnie, jakby na placu musztry, kroczy po parkiecie.
Szedł zwycięzca.
Wróciłem do Gorbaczowa. Leżał na kanapie, a w jego oczach błyszczały łzy. „Widzisz, Sasza, właśnie tak” — mówił człowiek być może w najtrudniejszych chwilach swojego życia, jakby skarżąc się na los, a zarazem wstydząc się swojej słabości. To słowa pozornie nieważne, lecz brzmiały jak wyznanie, skrucha, bezsilny krzyk duszy. Dokładnie jak u Tjutczewa: „Życie, jak podstępny ptak, wzlecieć chce — i nie może”.
Jak mogłem, pocieszałem go. I u mnie ściskało się gardło. Żal mi go było do łez. Dusiło uczucie, że dokonało się coś niesprawiedliwego. Człowiek, jeszcze wczoraj władca kardynalnych zmian na świecie i w swoim kraju, sędzia losów miliardów ludzi na Ziemi, dziś bezsilna ofiara kolejnego kaprysu historii.
Poprosił o wodę. Potem chciał zostać sam.
Tak skończyły się ‘srebrne lata’ Reformacji” (Jakowlew, 2001: 83).
Komuś, ale nie mnie, może, wyda się przypadkiem, że w te dni w Moskwie przebywał kierownik Departamentu Stanu USA Baker…
…Ale wróćmy na salę sądową, na przesłuchania w „sprawie” Jakowlewa…
Co mógł powiedzieć na korzyść Kriuczkowa i przeciw Jakowlewowi były przewodniczący KGB ZSRR, świadek W. M. Czebrikow, jeśli od 1982 roku miał na sumieniu wiele przewinień i w tamtym momencie myślał jedynie o własnym przetrwaniu? W końcu Jakowlew był bliski Jelcynowi, pierwszemu prezydentowi Rosji, wciąż wpływowy i głośny, podczas gdy Kriuczkow dopiero „wpełzał w buty”. Świadek O. A. Kaługin, generał major KGB, zeznał: „Z artykułem Kriuczkowa, Ambasador nieszczęścia, się zapoznałem. W istocie jest to tekst oszczerczy. Domysły Kriuczkowa, że Jakowlewa zwerbowali Amerykanie podczas studiów na Uniwersytecie Columbia, to próba zniszczenia jego reputacji.”
Świadek W. W. Bakatin wyjaśnił, że 22 sierpnia 1991 roku, na mocy dekretu prezydenta ZSRR Michaiła Gorbaczowa, został mianowany przewodniczącym Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR. Nie otrzymał żadnych dokumentów dotyczących Jakowlewa ani nie wydał polecenia ich zniszczenia. Odnosząc się do artykułu Kriuczkowa, nazwanego ambasadorem nieszczęścia, Bakatin stwierdził: „Uważam to za zwykłą ludzką podłość i oszczerstwo wobec Jakowlewa. Jeśli chodzi o sugestię Kriuczkowa, że objąwszy stanowisko w KGB, zniszczyłem jakieś materiały dotyczące Jakowlewa, jest to całkowite kłamstwo.”
Cóż więcej mógł powiedzieć człowiek, który – jak sądzę – nie sam napisał (kto? nie wiadomo) książkę „Uwolnienie od KGB” (Bakatin, 1992)? Temu syberyjskiemu prowincjuszowi, który niedawno był I sekretarzem Kemerowskiego Komitetu Obwodowego KPZR, postawiono zadanie: jak pisze sam, „zlikwidować KGB, zlikwidować ducha czekistowskiego” (tamże: 146). I on „zlikwidował”.
Dziś mało kto pamięta, że to Bakatin przekazał Amerykanom cały system podsłuchów w budynkach ambasady USA w ZSRR. Przy pomocy samego Gorbaczowa przywrócił stopień generała O. Kaługinowi.
W KGB powstała grupa, która domagała się od Gorbaczowa usunięcia Bakatina. Po trzech miesiącach Bakatin został zwolniony. Przed odejściem poprosił jednak Gorbaczowa o przywrócenie Kaługinowi stopnia generała i odznaczeń – co zostało spełnione.
W strukturach KGB utworzyła się organizacja, która zażądała od Gorbaczowa dymisji Bakatina. Po trzech miesiącach Bakatin został odsunięty od funkcji. Zanim jednak odeszedł, poprosił Gorbaczowa o przywrócenie Kaługinowi stopnia generała oraz odznaczeń – prośba ta została spełniona.
Śledztwo w „sprawie” Jakowlewa trwało od lutego 1992 r. do 18 czerwca 1993 r. – czyli 16 miesięcy. Było z góry skazane na porażkę: jak już wspomniano, wszystkie zarzuty zostały ostatecznie wycofane.
Dlaczego tak się stało? Warto sięgnąć do książki A. A. Sokołowa „Anatomia zdrady”, a zwłaszcza do rozdziału „Starsi przyjaciele”, który opisuje staż Jakowlewa i Kaługina na Uniwersytecie Columbia. Znajdziemy tam szczegółowy opis werbunku Jakowlewa przez CIA w 1958 roku oraz ich wzajemnych powiązań.
Jak wiadomo, wszystko tajne prędzej czy później staje się jawne.
CO WŁAŚCIWIE STAŁO SIĘ Z JAKOWLEWEM NA UNIWERSYTECIE COLUMBIA?
„Dawno temu, ponad 40 lat temu, zrozumiałem, że marksizm-leninizm to nie nauka, lecz publicystyka…” (Jakowlew, 2001: 13).
Nie będziemy dyskutować, czy marksizm-leninizm to nauka, czy publicystyka. Załóżmy, że Jakowlew miał rację, choć rzeczywistość może być inna.
Chodzi o coś innego. O to, co Jakowlew napisał w 2005 roku:
„Żyjąc i pracując w najwyższych kręgach reżimu, w samym szczycie – w Biurze Politycznym KC KPZR za Gorbaczowa – doskonale rozumiałem, że wszystkie teorie i plany to bzdury, a prawdziwym fundamentem systemu była nomenklaturowa kasta, ludzie, działacze. (…) Wszyscy oni byli cynikami. Bez wyjątku”. Następnie dodał: „…w tym i ja” (tamże).
„Czterdzieści lat temu”, czyli w 1965 roku, Jakowlew pełnił już funkcję zastępcy szefa Wydziału Propagandy KC KPZR. Przez ponad piętnaście lat był cynikiem, który „publicznie oddawał cześć fałszywym bożkom, a prawdziwe przekonania skrywał głęboko”.
Jednak w 1973 roku – właśnie z powodu „nieprawomyślności” – Jakowlew został zesłany na „honorowe wygnanie” jako ambasador ZSRR w Kanadzie.
Pytanie: Co zmuszało Jakowlewa do kurczowego trzymania się „ludożerczej i samobójczej publicystyki” (jak określa istotę marksizmu-leninizmu)? Przez wszystkie te lata był zmuszony kłamać i oszukiwać nie tylko podległy mu „aparat, kadry, działaczy”, wśród których znajdowali się nie tylko „zdolni”, ale również wysoce wykształceni, inteligentni ludzie, nie gorsi od samego Jakowlewa. Doskonale zdawał sobie sprawę z ogromnego ryzyka, jakie podejmował – mimo to ryzykował. W imię czego?
W latach 1958–1959 Jakowlew kierował grupą 17 radzieckich stażystów na uczelniach w USA. Czterech z nich: A. N. Jakowlew, O. D. Kaługin, J. N. Stoiżkowa i G. P. Biechtieriew, odbywało staż na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.
Co ciekawe, jak wspomina Oleg Kaługin w swoich pamiętnikach, aż 15 z 17 stażystów było oficerami wywiadu zagranicznego lub KGB. Ta informacja ma ogromne znaczenie: CIA i FBI niemal na pewno zdawały sobie sprawę, jakiego rodzaju „studenci” przyjeżdżają do ich kraju…
Słabością Jakowlewa były warunki programu: stażysta musiał znać język angielski. Jak zauważa jego syn, A. A. Jakowlew, u ojca „z angielskim nie szło najlepiej”. To była główna „słabość” Jakowlewa, o której otwarcie pisał w swoim dzienniku, przechowywanym w Państwowym Archiwum Rosji (GARF. F. 10063. Op. 1. Osobisty archiwum A. N. Jakowlewa). Przedstawiam czytelnikowi skrócone fragmenty:
„25.XI.58. Jesteśmy w Nowym Jorku…
Spotkać stażystów przyszły ważne osobistości Uniwersytetu Columbia i przedstawiciel ZSRR w ONZ N. I. Burow”.
„Zawieziono nas po mieście – pisze Jakowlew. – O, zgrozo, okazuje się, że zupełnie nie znam języka. Absolutnie nie rozumiem i tylko umiem mówić. Tak, sprawy!”
„28.XI, piątek. Rano zapoznawano nas z regulaminem biblioteki… Ale mnie teraz nie do biblioteki. Czasem zaczynam rozpaczać. Język, język…
8 grudnia. 1958. Rozpoczęła się ciężka praca nad językiem.
24.XII. Czas mija, a pożytku mało. Nawet nie przypuszczałem, że czas upłynie tak głupio, bezużytecznie. Z językiem prawie brak postępu! Okazuje się, to nie takie proste, jak się wydawało… Ale czy jest czas na pracę naukową? Do tego wszystkiego zachorowałem. Przeklęta grypa!
5.1.59. Z językiem lepiej. Zacząłem po trochu rozumieć i trochę rozmawiać” (tamże).
Aby poprawić sytuację, Jakowlew ukończył sześciotygodniowy kurs angielskiego w Amerykańskim Centrum Językowym dla studentów zagranicznych, ucząc się po cztery godziny dziennie (GARF. D. 10063. Op. 1. D. 5.). Czy to dużo czy mało?
Piszący te słowa trzy lata uczył się w Akademii Dyplomatycznej MSZ ZSRR, zaczynając angielski od zera, i ukończył naukę z oceną „celującą”. Powiem tak: pożyteczne, ale sześć tygodni (120 godzin zajęć) w istocie nic nie zmienia… Nawet jeśli masz absolutny słuch muzyczny, doskonałą pamięć, a w grupie tylko dwóch uczniów, codzienne zajęcia po dwie „pary” [4 godziny], a do tego musisz przepracować jeszcze cztery godziny lekcyjne w domu…
Naukowa mistyfikacja: Przed Jakowlewem stało poważne zadanie naukowe: przygotować materiał do dysertacji na temat „Krytyka amerykańskiej literatury burżuazyjnej w kwestii polityki zagranicznej USA w latach 1953–1957” (GARF. F. 10063. Op. 1. D. 7.). Innymi słowy – poddać analizie i krytyce współczesną politykę USA. W oparciu o jaką bazę badawczą? Bieżące informacje – gazety, czasopisma? Tak. Ale najważniejsze – dostać się do archiwów. Ale jak? Polityka zagraniczna ma cele strategiczne i taktyczne, z natury rzeczy nosi charakter tajny.
Jak więc uzyskać dostęp choćby do służbowych, powiedzmy, niezbyt „tajnych” materiałów biblioteki Uniwersytetu Columbia, który podczas zimnej wojny z ZSRR odgrywał kluczową rolę w amerykańskim systemie „centrów mózgowych”? Tylko dzięki „pierwszemu (tajnemu) wydziałowi” uczelni oraz wybitnym ekspertom i znawcom ZSRR, którzy „kształcili” radzieckich „studentów”.
Weźmy np. Davida Trumana, profesora nauk politycznych Columbia University, który był naukowym opiekunem Jakowlewa podczas stażu.
Albo George’a Frosta Kennana (1904–2005) – historyka, dyplomatę i ambasadora USA w ZSRR, który został wydalony na osobisty rozkaz J. W. Stalina. Później pełnił funkcję szefa Biura Planowania Polityki Zagranicznej USA i był jednym z głównych teoretyków zimnej wojny. Był autorem koncepcji „Powstrzymywania ZSRR”, która przez wiele lat stanowiła fundament stosunków amerykańsko-radzieckich.
Albo Philipa Arthura Mosely’ego (1905–1972) – „wybitnego amerykańskiego historyka i politologa”, jak określił go Jakowlew. Przybył do ZSRR w 1930 roku, rzekomo w celu pozyskania materiałów do badań naukowych, jednak w rzeczywistości prowadził działalność wywiadowczą. Na osobisty rozkaz J. W. Stalina został wydalony z ZSRR.
A czyich nazwisk, być może jeszcze ciekawszych, Jakowlew nie wymienił, nigdy się nie dowiemy…
Powrót i „pusta” notatka: Po powrocie z USA do ZSRR jesienią 1959 roku Jakowlew sporządził krótką, zaledwie czterostronicową notatkę do KC KPZR zatytułowaną „O niektórych wynikach stażu na Uniwersytecie Columbia (USA)” (GARF. F. 10063. Op. 1. D. 6).
Na końcu notatki widnieje podpis: „A. Jakowlew, aspirant Akademii Nauk Społecznych przy KC KPZR”. Na ostatniej stronie znajduje się późniejszy dopisek ręką A. N. Jakowlewa: „1959, jesień, przekazano tow. Pospełowowi P. N.” (GARF. F. 10063. Op. 1. D. 6).
O tej notatce trudno mówić inaczej niż o pustce. To więcej niż dziwne…
Późne wyznanie (2005): Przedstawiamy dokument nr 6 z osobistego archiwum Jakowlewa – „Wspomnienie o stażu na Uniwersytecie Columbia w latach 1958–1959”, napisane 12 stycznia 2005 roku, zaledwie 10 miesięcy przed jego śmiercią.
Trzy i pół strony pełne dość chaotycznych refleksji rozpoczynają się od hołdów dla Ameryki. Całość kończy się dźwiękiem dzwonów upamiętniających Uniwersytet Columbia. Ostatnie zdanie pozostaje tajemnicze: „Jeśli kiedyś odwiedzę USA ponownie, nie wyobrażam sobie, bym nie przeszedł jeszcze raz ścieżkami mojej alma mater”.
Według mojej definicji, „alma mater” to pierwsza i ukochana uczelnia, która stanowi duchowe oparcie na całe życie. Dla Jakowlewa, zgodnie z tą logiką, powinna to być Jarosławski Instytut Pedagogiczny im. K. D. Uszyńskiego. Człowiek nie może mieć dwóch alma mater – dwóch matek duchowych, które dają pokarm duszy. Z tego wynika, że dla Jakowlewa nie jest to Jarosławski Instytut Pedagogiczny, gdzie się uczył, ukończył studia i przez cztery lata kierował katedrą, lecz Uniwersytet Columbia…
Kontrowersyjna prelekcja (1991 r.): W okresie tzw. „rewolucji od góry”, jak sam ją określa, Jakowlew kilkakrotnie odwiedzał USA i Uniwersytet Columbia, gdzie wygłaszał prelekcje o nieznanej treści.
Wyjątkiem jest jedna z nich, opublikowana w książce „Przedmowa. Upadek. Posłowie” (Jakowlew, 1992). Tytuł prelekcji brzmi poważnie: „Alternatywy społeczne XX wieku”. Wygłoszona 15 listopada 1991 r., trudno ją streścić krótko. Przytoczę jedynie fragment, który odnosi się bezpośrednio do naszych rozważań…
„Zwolennicy rewolucji zawsze i wszędzie usprawiedliwiali przemoc tym, że nie istniały inne sposoby, by wyrwać się z okowów ucisku, niesprawiedliwości i nieludzkości dawnych porządków oraz obalić skostniałą i silną twierdzę reakcji.
*Z kolei zwolennicy ewolucji odrzucali przemoc. Choć nie negowali potrzeby postępu i sprzeciwiali się niesprawiedliwości, wskazywali słusznie, że rewolucje, przekręcone przez logikę przemocy, często obracały się przeciwko sobie, pożerając własne dzieci. Może właśnie dlatego rewolucje *przygotowują romantycy, realizują fanatycy, a korzystają z nich łajdacy*.
W tym sporze kryje się jednak podstawowa nieścisłość. Czym tak naprawdę jest rewolucja? Czy to tylko spisek ograniczonej grupy ludzi – nieważne, czy kierują nimi najwyższe ideały, czy najpodlejsze pobudki, albo też dobroduszna naiwność? A może rewolucja to coś więcej niż spisek – i jeśli tak, to gdzie przebiega granica między tymi zjawiskami?” (tamże: 215).
Tak i chce się powiedzieć: „Wie kotek, czyje mięso zjadł”. W końcu, myślę, to bardzo przykre – żyć i czuć się zdrajcą. Bez względu na to, co o tobie mówią („ojciec głasnosti”, „architekt pieriestrojki”, „postać historyczna” i tak dalej).
Ach, jakże pragnie się dołączyć do grona romantyków!.. Ale ty sam wiesz, kim naprawdę jesteś: jednooki i do tego ślepy Cyklop – niszczyciel, Potwór, ziejący kłębami dymu i językami ognia, wszystko zaciemniający i palący… A prawdę mówiąc, jak nazywano cię wśród ludu – „Kulawy Bies”…
Powrót do faktów: W 1960 r. pod kierunkiem akademika J. M. Żukowa Jakowlew pomyślnie obronił w Akademii Nauk Społecznych przy KC KPZR pracę kandydacką, która została polecona do publikacji. Po niezbędnym dopracowaniu i redakcji pod koniec lipca 1961 r. rękopis został podpisany do druku i wydany w tym samym roku (Jakowlew, 1961).
Proszę czytelnika o uwagę: podstawą metodologiczną pracy, jak wskazano w książce, były dzieła klasyków marksizmu-leninizmu: K. Marksa (Marks, 1955); K. Marksa i F. Engelsa (Marks, Engels, 1955); F. Engelsa (Engels, 1957); 26 prac W. I. Lenina, wśród których takie fundamentalne, jak „Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu”, „Państwo i rewolucja”, a także artykuły i przemówienia przywódcy związane z tematem dysertacji; materiały XX Zjazdu KPZR; stenogram XXI Nadzwyczajnego Zjazdu KPZR; stenogram, dokumenty KC KPZR i Spotkania przedstawicieli partii komunistycznych i robotniczych, dzieła przywódców partii komunistycznych Włoch, NRD, USA, a także sześć przemówień N. S. Chruszczowa; 24 prace radzieckich autorów – międzynarodowców (Jakowlew, 1961).
Niemożliwa praca? Trzeba przyznać, że baza źródłowa robi wrażenie: w końcu podwaliny książki stanowi praca dysertacyjna. Jeśli chodzi o treść, oceny i wnioski – przed czytelnikiem stoi bez wątpienia doświadczony badacz, historyk całkowicie oddany ideologii marksizmu-leninizmu oraz polityce partii komunistycznej. Ani krok w prawo, ani pół kroku w lewo. Apologeta potęgi marksizmu-leninizmu. Wzorowy komunista, człowiek o bohaterskim umyśle: na 237 stronach swojego dzieła zdemolował argumenty ponad 100 historyków, socjologów i politologów, prezydentów i sekretarzy stanu USA, szefów Połączonych Sztabów oraz kierowników CIA wraz z ich koncepcjami i doktrynami „powstrzymywania komunizmu”, „polityki siły”, „polityki na krawędzi wojny”, „odrzucenia komunizmu”, „masowego oddziaływania” i innymi. I oto książka została wydana.
Aby zrozumieć powyższe, trzeba przeczytać tę książkę. Ja ją przeczytałem.
Jednak trudno w to uwierzyć… Studiowałem „Kapitał” w młodości. To niezwykle trudne dzieło! To nie publicystyka ani nawet „Wojna i pokój” L. Tołstoja. To skondensowane do granic myśli i idee… A tu jeszcze – 143 prace autorów amerykańskich, w tym 10 po rosyjsku oraz 133 po angielsku. Dodatkowo 16 dokumentów i artykułów z gazet i czasopism, sprawozdania Kongresu USA – także po angielsku.
Przeczytać 133 książki i 16 publikacji w języku, który ledwo zaczynasz poznawać, a w rzeczywistości niemal nie znasz? To absurd! Trzeba być nierozsądnym, by w to uwierzyć. A ja nie wierzę.
Sprzeczność z późniejszymi wyznaniami: W 2005 roku Jakowlew napisał:
„Dziś, wspominając staż na Uniwersytecie Columbia, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, co wzbogaciło mnie bardziej – nauka czy podróż po Ameryce? <…> Na farmie w stanie Iowa spędziłem cztery dni z rodziną farmera. To tam na zawsze uświadomiłem sobie, że stalinowska kolektywizacja była największą zbrodnią wobec narodu rosyjskiego, która zniszczyła chłopstwo. Farmer z Iowa pracował od rana do wieczora, ale mimo to żył dobrze. <…> Szczególnie interesujące było dla mnie zobaczyć paradę na 5. Alei, podczas której ocalali oficerowie carskiej armii w starych mundurach dumnie nieśli sztandary, pod którymi próbowali bronić honor Rosji i chronić jej godność przed okupacyjną inwazją bolszewików. Wydawali się nieść nie tylko odległą przeszłość rosyjskiego państwa, ale przyszłość Rosji”.
„Na zawsze…”, „największa zbrodnia stalinowskiej kolektywizacji” (czyli władzy radzieckiej – I.I.), „okupacyjna inwazja bolszewików…”, oficerowie carskiej armii „nieśli przyszłość Rosji”…
Podsumowanie autora: Każdy człowiek ma prawo postrzegać, interpretować i rozumieć świat według własnych przekonań i możliwości.
Ale teraz nie o tym… Chodzi o pewnego człowieka o nazwisku „Jakowlew” i o to, jak udało mu się, będąc antykomunistą i przeciwnikiem Związku Radzieckiego oraz stalinowskiego reżimu, napisać kilka miesięcy później prowładzącą, proradziecką dysertację i wydać ją w dużym nakładzie? Bez wyrzutów sumienia? Nie – on otwarcie przyznaje, że już wtedy jego dusza była po tej, w gruncie rzeczy wrogiej, stronie. Nie mogli tego dostrzec ani zrozumieć ci, którzy go obserwowali (i trudno się temu dziwić). Zrozumieli jednak i zapytali go, całkiem życzliwie, o jego wewnętrzne rozterki i dylematy. I zrozumieli. On także zrozumiał: oto oni pomogą mu zdobyć potrzebne materiały do dysertacji. Obie strony będą zadowolone. O co chodziło? O wymianę informacji: wy – mnie, ja – wam. I – błyskotliwa obrona dysertacji. I krok w karierze – im wyżej, tym lepiej!.. Porozumieli się?
ZAKOŃCZENIE
Podczas pracy nad tym materiałem trafił w moje ręce artykuł-wywiad zatytułowany „Żelazna antykomunistka”, opublikowany w „Niezawisimoj Gaziety” („Żelazna antykomunistka”, 1998: 15).
Jeane Kirkpatrick była jedną z najbardziej znanych postaci w amerykańskiej polityce, a także w polityce światowej. W 1980 roku R. Reagan zaprosił ją na stanowisko doradcy podczas kampanii wyborczej, później przez cztery lata reprezentowała USA w ONZ, była doradcą prezydenta USA Reagana ds. wojskowych i wywiadu zagranicznego.
Pod koniec rozmowy korespondent „Niezawisimoj Gaziety” N. Złobin poprosił J. Kirkpatrick o wymienienie najwybitniejszych przywódców politycznych XX wieku. Wymieniła ona bolszewików, Mussoliniego, Hitlera, Churchilla, Mao Zedonga, Trumana, Stalina, Gorbaczowa i… Jakowlewa. Dalej cytuję:
Korespondent: Dlaczego Jakowlew? Czy spotkała się Pani z nim?
J. Kirkpatrick: Kilka razy. Uważam, że to bardzo interesująca osoba i odegrał ogromną, ważną rolę. Mam nadzieję, że wie, że tak uważam.
Zdziwienie korespondenta „Niezawisimoj Gaziety” jest zrozumiałe. Kirkpatrick we wszystkich przypadkach wymieniła tylko przywódców państw, a tu nagle dwie osoby: Gorbaczow i Jakowlew. Dlaczego Jakowlew? Możemy tylko spekulować, ale Kirkpatrick, która spotkała się z Jakowlewem zaledwie „kilka razy”, zna odpowiedź: to ona odpowiadała za sprawy wojskowe i wywiad zagraniczny w tych właśnie latach, gdy Jakowlew pracował jeszcze jako ambasador ZSRR w Kanadzie, a później stał się ideologiem, architektem i „przewodnikiem” Gorbaczowa. I kto z nich – wraz z Reaganem i Bushem – zrobił więcej dla zniszczenia ZSRR, ona wiedziała najlepiej…
PRZYPISY
- Obie listy zostały przygotowane przez Wydział Polityki Zagranicznej Służby Badawczej Kongresu USA w Bibliotece Kongresu (zaktualizowana wersja z 1969 r.).
- Intuicja i zdolność do głębokiej analizy podpowiadały Jakowlewowi, że powinien postawić wyłącznie na Gorbaczowa: nie mogło być pomyłki. Raz, w 1978 roku, nie pomylił się, zapraszając Gorbaczowa do Kanady. Teraz trzeba było wykonać kolejny krok, znów zaprosić go do Ottawy, i tym razem – grać va banque – mówić o wszystkim otwarcie. Jakowlew zorganizował tę podróż Gorbaczowa, już wówczas sekretarza KC KPZR ds. rolnictwa od 1978 roku, w wyniku czego rok 1983 stał się przełomowy w losach Jakowlewa i Związku Radzieckiego, o czym nie mogli wiedzieć ani komuniści, ani naród, ani nawet najwyższe kierownictwo partii. Gorbaczow i Jakowlew zawarli tajne porozumienie, a teraz wszystko zależało od tego, czy Gorbaczow zostanie sekretarzem generalnym KC KPZR. Reszta była przesądzona.
- To oświadczenie zostało włączone przez A. N. Jakowlewa do jego książki (Jakowlew, 2001: 314–323). Jakowlew w przypisie do tego dokumentu pisze: „Włączyłem ten dokument z jednego powodu: pomimo bezdennej głupoty oświadczenia, skoncentrowano w nim główne tezy oskarżeń przeciwko reformatorom, w szczególności przeciwko Gorbaczowowi, Jakowlewowi i Szewardnadze. Te tezy były aktywnie rozpowszechniane przez komunistyczne i faszystowskie środki przekazu” (tamże: 314).
- J. M. Drozow, generał major, szef Pierwszego Zarządu Głównego KGB ZSRR w latach 1979–1991.
- W książce A. A. Sokołowa po raz pierwszy przeanalizowano szereg spraw agenturalnych, które później stały się światowo znane, a w których autor brał bezpośredni udział podczas swojej pracy operacyjnej w rezydenturze KGB w Waszyngtonie. Przeprowadzono psychologiczne badanie fenomenu „zdrady” na przykładzie byłego wysokiego rangą pracownika radzieckiego wywiadu O. Kaługina, którego autor dobrze znał ze wspólnej pracy. Autor wysunął wersję jego werbunku przez amerykańskie służby specjalne w 1958 roku w Nowym Jorku.
- Pospiełow Piotr Nikołajewicz (1898–1979) – w latach 1957–1961 kandydat na członka Prezydium KC KPZR, w latach 1953–1960 sekretarz KC KPZR.
- Oryginał. Nagranie magnetofonowe.
SPIS LITERATURY
- „Żelazna antykomunistka” (1998) // Niezawisimaja Gazieta. Dodatek. Sobotnie przeglądy „Fakty i twarze”. Nr 16 (17). Październik. S. 15.
- Bakatin, W. (1992) Wyzwolenie od KGB. Moskwa: Nowosti. 146 s.
- Blum, W. (2013) Zabójstwo demokracji: operacje CIA i Pentagonu w okresie zimnej wojny / tłum. z ang. pod red. A. Czernowa i J. Łoginowa. Moskwa: Kuczkowo Pole. 704 s.
- GA RF. F. 10063. Op. 1. Archiwum osobiste A. N. Jakowlewa.
- GA RF. D. 10063. Op. 1. D. 5.
- GA RF. F. 10063. Op. 1. D. 6. Na stronie tytułowej notatka figuruje pod nr 3.
- GA RF. F. 10063. Op. 1. D. 6. Oryginał.
- GA RF. F. 10063. Op. 1. D. 7.
- Główny przeciwnik. Dokumenty amerykańskiej polityki zagranicznej i strategii 1945–1950 (2006): tłum. z ang. / oprac. i wstęp I. M. Iljinskiego. Moskwa: Wyd. Moskiewskiego Uniwersytetu Humanistycznego. 504 s.
- Gorbaczow, M. S. (1992) Grudzień-91. Moja pozycja. Moskwa: Nowosti. 224 s.
- Gorbaczow, M. (1995) Życie i reformy. Księga 1. Moskwa: Nowosti. 596 s.
- Gorbaczow, M. S. (1988) Wybrane przemówienia i artykuły. Moskwa: Politizdat. 423 s.
- Graczow, A. (2001) „Gorbaczow. Człowiek, który chciał, jak najlepiej…”. Moskwa: Wagrius. 445 s.
- Dokument NSC 20/1. 18 sierpnia 1948 r. „Cele USA wobec Rosji” (2006) // Główny przeciwnik: tłum. z ang. / oprac. i wstęp I. M. Iljinskiego. Moskwa: Wyd. Moskiewskiego Uniwersytetu Humanistycznego. 504 s. S. 175–211.
- Drozow, J. M. (2000) Notatki szefa nielegalnego wywiadu. Moskwa: Olma-Press. 416 s.
- Iljinskij, I. M. (2021a) Jak „dziki kowboj” Reagan i „nowomysł” Gorbaczow niszczyli ZSRR (refleksje nad książką P. Schweizera „Zwycięstwo. Rola tajnej strategii USA w rozpadzie Związku Radzieckiego i obozu socjalistycznego”) // Wiedza. Zrozumienie. Umiejętności. Nr 3. S. 5–25. DOI: 10.17805/zpu.2021.3.1
- Iljinskij, I. M. (2017) Jak ambasador USA Matlock zarządzał pierestrojką // Wiedza. Zrozumienie. Umiejętności. Nr 1. S. 5–49. DOI: 10.17805/zpu.2017.1.1
- Iljinskij, I. M. (2021b) Szkice do portretu psychologicznego i politycznego byłego sekretarza generalnego KC KPZR i prezydenta ZSRR M. S. Gorbaczowa // Wiedza. Zrozumienie. Umiejętności. Nr 1. S. 5–27. DOI: 10.17805/zpu.2021.1.1
- Kostukow, A. (2003) „Mówiłem o odnowieniu socjalizmu, a sam wiedziałem, do czego to zmierza” [Zasób elektroniczny] // Niezawisimaja Gazieta. 12 grudnia. URL: https://www.ng.ru/ideas/2003-12-02/1_yakovlev.html (data dostępu: 27.02.2023).
- Kriuczkow, W. A. (2003) Sprawa osobista. Moskwa: EKSMO. 480 s.
- Kriuczkow, W. A. (1993) Ambasador nieszczęścia // Sowiet
DATA PRZESŁANIA: 29.02.2023 r.
Iljinskij Igor Michajłowicz — doktor nauk filozoficznych, profesor, rektor Moskiewskiego Uniwersytetu Humanistycznego. Adres: 111395, Federacja Rosyjska, Moskwa, ul. Junosti 5. Tel.: +7 (499) 374-78-78. E-mail: illinsky@mosgu.ru
Ilinsky Igor Mikhailovich, Doctor of Philosophy, Professor, Rector, Moscow University for the Humanities. Postal address: 5, Yunosti St., Moscow, Russian Federation, 111395. Tel.: +7 (499) 374-78-78. E-mail: illinsky@mosgu.ru


Dodaj komentarz