Opublikowano 22.08.2022
Żan Toszczenko, gazeta Prawda
Wiadomości, wydarzenia — Fakty
Członek-korespondent Rosyjskiej Akademii Nauk Żan TOSZCZENKO w rozmowie z publicystą politycznym „Prawdy” Wiktorem KOŻEMIAKO
Już wspominaliśmy, że każdy, kto przyczynił się do upadku Związku Radzieckiego, ponosi swoją część odpowiedzialności za tę katastrofę o globalnym zasięgu. Odpowiedzialność bohatera naszej dzisiejszej rozmowy jest ogromna. Słusznie nazywa się go jednym z głównych ideologów i twórców „pierestrojki”, a często nawet najważniejszym z nich.
Kim był Aleksander Nikołajewicz Jakowlew i skąd się wywodził? Co sprawiło, że odegrał tak destrukcyjną rolę w przełomowym okresie dla kraju? Jakie ważne lekcje możemy wyciągnąć z życia tej mrocznej postaci historycznej na przyszłość?
Jeśli oceniać po rezultatach
— Tak, Żanie Tierientjewiczu, dla nas wszystkich, jak i dla wielu innych, postać Aleksandra N. Jakowlewa jawi się niezwykle ponuro. Przede wszystkim ze względu na skutki jego działań. Już dawno i trafnie wyraził to Giennadij Ziuganow w otwartym liście do niego, opublikowanym w gazecie Sowiecka Rosja w numerze z 7 maja 1991 roku. (Tłumaczenie tego listu dostępne jest na niniejszym blogu.) List nosił tytuł „Architekt przy ruinach”. A przecież najważniejsze wydarzenie — rozpad Związku Radzieckiego — miało dopiero nadejść…
Już wtedy było oczywiste, dokąd to wszystko prowadzi. „Architekt” ujawnił się w pełni, niestety ku wielkiemu żalowi, na progu tragicznego roku 1991 sprawy zaszły już zbyt daleko.
Minęło już ponad trzydzieści lat. Czy jednak możemy stwierdzić, że tamtym wydarzeniom w naszym kraju nadano oficjalnie klarowną i sprawiedliwą ocenę?
— Oczywiście, że nie. Jednak od 24 lutego tego roku coraz częściej w oficjalnych i półoficjalnych wypowiedziach pojawia się stwierdzenie, że to, co wydarzyło się trzydzieści lat temu, przyniosło nam niewiele dobrego. W rzeczywistości otrzymaliśmy wiele negatywnych, a nawet bardzo złych skutków, które teraz z ogromnym trudem i wszechstronnym wysiłkiem musimy „rozplątywać” — przezwyciężać, naprawiać i nadrabiać.
Czy zatem można jednoznacznie potępić tych, którzy doprowadzili kraj do upadku? Zbliżamy się do ważnej rocznicy — 100-lecia powstania ZSRR. Mimo że to wyjątkowe państwo pokonało światowy faszyzm, jego założyciele na najwyższych szczeblach władzy nie cieszą się obecnie w naszym kraju szacunkiem. Natomiast ci, którzy przyczynili się do jego rozbicia, zyskują znacznie większe uznanie. Jak inaczej wytłumaczyć, że 12 czerwca, dzień, w którym w 1990 roku zapadła decyzja o rozpadzie Związku Radzieckiego (tego dnia rosyjski parlament ogłosił prymat konstytucji i praw Rosji nad prawem ZSRR), jest dziś w Rosji obchodzony jako święto państwowe? Ku czci kogo odbywa się ta coroczna uroczystość?
To oznacza, że chwała przypada tym, którzy rozkładali i ostatecznie zniszczyli Związek Radziecki. To właśnie antybohaterowie naszych opowieści — wilkołaki, które przez długi czas ukrywały swoje prawdziwe oblicze. Pomimo indywidualnych różnic łączy ich zdrada ideałów i spraw, którym pozornie służyli. Tak oto A.N. Jakowlew, dzięki swojej przebiegłości i sprytowi, zyskał pozycję głównego ideologa rządzącej KPZR, stając się symbolem zdrady.
Karierowicz i renegat stał się superfaryzeuszem
— Wiem, że poświęcił Pan wiele czasu na analizę działań tego człowieka. Jakie jest Pana ostateczne wrażenie?
— Uczucie absolutnego wstrętu. Aby wszyscy lepiej pojęli, przytoczę jedynie dwa krótkie fragmenty z jego „dzieł”:
Pierwszy: „Leninizm to klasyczne, wzorcowe nauki rewolucyjnej dialektyki” — tak oświadczył w 1987 roku członek Biura Politycznego KC KPZR, A.N. Jakowlew.
Drugi tekst nosi tytuł „Lenin i Stalin — zatwardziali kryminaliści”. Pochodzi z artykułu tego samego autora, który stał się zagorzałym „demokratą”, opublikowanego w gazecie Izwiestia 1 grudnia 2003 roku.
Jak to mówią, komentarze są niepotrzebne.
Zgadzam się. Muszę jednak przyznać, że za każdym razem, gdy piszę lub mówię o tym typie, ogarniają mnie silne emocje. Renegactwo, mutacja, cynizm, obłuda, ambicjonerstwo — to tylko niektóre z cech, które go wyróżniają. Ukształtowało się przekonanie, że w najnowszej historii trudno znaleźć równie liczne przykłady odstępstw i renegactwa.
A przecież on, będąc ideologiem partii rządzącej od najniższych szczebli kariery aż po najwyższe partie hierarchii, od pewnego momentu zaczął wykorzystywać to odstępstwo – podobnie jak ewangeliczni faryzeusze handlujący w świątyniach – próbując łączyć coś nie do pogodzenia: duchowość z żądzą zysku. W mojej wyobraźni ten Jakowlew stał się superfaryzeuszem, ponieważ sprzedawał ideowe odstępstwo, nie tylko w swoim najbliższym otoczeniu, lecz na skalę całego kraju, a nawet świata.
Początek życiorysu
Pierwsze lata jego życia były, można powiedzieć, całkiem udane. Pochodził z chłopskiej rodziny w obwodzie jarosławskim i brał udział w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej…
Tak, urodził się w 1923 roku, więc w sierpniu 1941, po ukończeniu szkoły średniej, został powołany do wojska. Służył jako szeregowiec w dywizjonie artylerii szkolnej, a następnie został przyjęty na kurs do Leningradzkiej Szkoły Strzelecko-Karabinowej, która została ewakuowana do Udmurtii, do miasta Głazow. Na froncie walczył od lutego do sierpnia 1942 roku, kiedy to został ciężko ranny i odesłany na tyły na leczenie.
— A potem zdemobilizowany?
— W lutym 1943 roku. Wraca na rodzinną ziemię jarosławską, gdzie określi się główna droga jego dalszego życia.
— Praca partyjna?
— Zgadza się. W 1944 roku, zajmując stanowisko starszego wykładowcy i kierownika katedry wychowania wojskowego i fizycznego Jarosławskiego Instytutu Pedagogicznego, wstępuje do WKP(b).
— A już w 1946 roku zostaje przyjęty na studia do Wyższej Szkoły Partyjnej przy KC WKP(b). Po ukończeniu zostaje redaktorem gazety obwodowej w Jarosławiu, a w 1952 roku przeniesiony do pracy w aparacie KC WKP(b).
— Otrzymawszy takie stanowisko, zaczął piąć się po szczeblach kariery?
— Tak. Najpierw — instruktor, potem zastępca kierownika, a w 1969 roku — pełniący obowiązki kierownika Wydziału Propagandy KC.
— A jednak w 1973 roku został odwołany i wysłany na stanowisko ambasadora do Kanady.
— Właśnie.
— Z jakiego powodu?
— Oficjalnie — za artykuł „Przeciw antyhistoryzmowi” opublikowany w Literaturnaja Gazieta. W tekście Jakowlew ostro skrytykował rosyjskich nacjonalistów. Jednak kryło się za tym coś więcej: jego linia ideowa coraz bardziej odsuwała się od oficjalnej partyjnej narracji, a sposób myślenia wyraźnie ujawniał prozachodnie sympatie.
— Jednak z ambasady w Kanadzie powrócił do Moskwy i otrzymał bardzo wysokie stanowisko.
Tak, i to właśnie dzięki Michaiłowi Gorbaczowowi, z którym wcześniej nawiązał bliskie relacje. Po dziesięciu latach pracy jako ambasador, w 1983 roku został zastępcą dyrektora IMEMO (Институт мировой экономики и международных отношений АН СССР – czyli Instytut Ekonomii Światowej i Stosunków Międzynarodowych Akademii Nauk ZSRR) , a w 1985 roku, już za rządów Gorbaczowa, dołączył do Sekretariatu KC.
— A niedługo później — do Biura Politycznego.
— W 1987 roku. I od razu dostaje w swoje ręce propagandę, prasę, radio, telewizję, całą ideologię.
— Odtąd zaczęła się jego kluczowa rola w „pierestrojce”?
— Tak, właśnie od tego momentu. To on stał się głównym inspiratorem i realizatorem tej idei, nazwanej „nowym myśleniem”, która w praktyce oznaczała odrzucenie socjalizmu i faktyczne przygotowanie podłoża pod powrót kapitalizmu.
— W jakim stopniu media były w tym jego narzędziem?
— Całkowicie. To właśnie Jakowlew przekształcił prasę, radio i telewizję w narzędzia walki przeciwko socjalizmowi, partii i państwu radzieckiemu. To on zamienił „głasnost” — jawność — nie w środek socjalistycznej demokracji, lecz w instrument destrukcji systemu.
— Był w tym konsekwentny?
— Do końca. Jego działalność jako „architekta pierestrojki” to nieustanne dążenie do tego, by pod hasłami odnowy faktycznie rozmontować podstawy Związku Radzieckiego.
— Sam potem przyznawał się do tego?
— Tak. W swoich późniejszych wypowiedziach mówił otwarcie, że dążył do likwidacji socjalizmu w ZSRR. I że żałuje tylko tego, iż nie wszystko udało się zrealizować.
Przezwyciężymy kłamstwo?
Przez ponad trzydzieści lat przekonywano naród, że jedynym rozwiązaniem było zniszczenie ZSRR w 1991 roku. Twierdzono, że „system okazał się niereformowalny”. Jednak dlaczego w Chinach, które stanęły przed tym samym wyzwaniem, reformy przeprowadzono z powodzeniem? Czym dziś są socjalistyczne Chiny pod przewodnictwem Partii Komunistycznej i jak bardzo wyprzedziły upadłą Rosję?
— Już samo to porównanie całkowicie obala mit o „skazaniu” i „braku przyszłości” socjalizmu. To błędne przekonanie o rzekomej niemożności funkcjonowania tego ustroju służyło niszczycielom Związku Radzieckiego, którzy, stając się u nas zdradziecką „piątą kolumną” światowego imperializmu pod przewodnictwem USA, tworzyli wygodne alibi: „Cóż, jeśli to było obiektywnie przesądzone…”
Z czasem coraz wyraźniej wyłaniał się inny obraz. Rękodzielniczy charakter naszej tragedii i jej konsekwencji powinien dziś być jasny dla każdego. Jeśli się nad tym zastanowić, obecna operacja wojskowa na Ukrainie jest wymuszonym skutkiem zdradzieckich działań tej samej „piątej kolumny”, dążącej do likwidacji państwa radzieckiego. Dlatego zbrodnie popełnione przez Gorbaczowa, Jelcyna, A.N. Jakowlewa i im podobnych nie ulegają przedawnieniu.
Może więc nadszedł czas na prawdę… Lata „pierestrojki” i trzy dekady antyradzieckich kłamstw nagromadziły się u nas do tego stopnia, że trudno je przełamać. Jednak życie, rzeczywistość i nieustanny rozwój zarówno kraju, jak i świata — nieuchronnie tego wymagają.

Dodaj komentarz